Szukaj na tym blogu

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 26 lipca 2013

kolejna wizyta + kolejny spadek wagi

* dziś kolejna wizyta. postępy poniżej. jak dla mnie - zadowalające :)



* na wadze 64,9 - czyli niecały kilogram do kolejnego celu, celu nr III. mam nadzieję osiągnąć nawet cel IV (61kg) przed urlopem (od 17.08). uda się?

środa, 19 czerwca 2013

* boli jak cholera... dostaję szału, nie mogę jeść... masakra... do tego podłączyli mi trójkę, ale i zablokowali ją sprężynką. jaki sens?...

ta dolna jedynka na środku, która na zdjęciu (z wczorajszej wizyty) jest jeszcze wewnątrz, dziś jest już właściwie w łuku - przez noc weszła, brakuje wręcz setnych milimetra o ideału.


* waga w dół. na dziś 68,1kg. oby tak dalej :)

czwartek, 6 czerwca 2013

hmm ;)

rzadko piszę, ale zarówno postępy w odchudzaniu, jak i leczenie aparatem idą wolno, więc co tu pisać ;) na bieżąco zwierzam się na tumblr, tu są tylko okresowe podsumowania.

* zęby bolą. dziś ból zęba zmusił mnie, by wstać. spuchły mi miejsca po wyrwanych dolnych piątkach. dziąsła prawie zakryły pierścienie. ból trochę sam zelżał, ale niestety nadal boli. uroki aparatu... zmiany widzę (tym razem dość zauważalne), więc ten ból po coś jest. wizyta 18 czerwca i mam nadzieję, że nie będzie należała do bolesnych, tak jak poprzednia...

* odchudzanie idzie w dobrym kierunku. po prawie 3 tygodniach zmagań z efektem plateau wreszcie przekroczyłam pułam 70kg i na wadze widzę szóstkę z przodu. póki co nie chcę się cieszyć jak głupia, bo jest zaledwie 0,1kg pod pułapem - jak jutro spadnie, to mogę się cieszyć :)

poniedziałek, 20 maja 2013

no i po wizycie...

* nie sądziłam, że wizyta u ortodonty będzie bolesna. a była jak diabli. rozchodzi się o czwórki, które pod wpływem sił aparatu znów zaczęły boleć. przy naciskaniu na zęby przez orto miałam ochotę złapać go z tego fotela za szyję i udusić... musiałam też po 3 godzinach wrócić na awaryjną wizytę - z rurki na szóstce spadła pętelka od drucika, który przyciąga czwórkę. po kilku próbach założenia samodzielnie (zarówno takim domowym dentystycznym skalerem jak i nicią) zdałam sobie sprawę, że nie dość, że to mi się nie uda, to jeszcze coś zepsuję... zadzwoniłam do faceta, by zawiózł mnie do orto na naprawę. oczywiście trzeba było dotknąć czwórek... z bólu znów miałam ochotę dusić :/

zmieniono mi druciki, wymieniono sprężynkę robiącą przestrzeń na trójkę, wymieniono gumki (wybrałam jasnoróżowe - chyba zostanę przy nich na stałe), dorzucono 2 łańcuszki po zewnętrznej stronie między czwórkami i szóstkami na dolnym łuku. z jakiegoś powodu nie wymieniono górnych łańcuszków od wewnątrz.

zmian na górze niewiele - przynajmniej ja nie widzę. za to u dołu się dzieje :)


następna wizyta: 18 czerwca.

* waga spada. kupiłam spalacz tłuszczu, który mi w tym pomaga. jeszcze 0,4kg i osiągnę pierwszy postawiony sobie cel :) a to na 100% nastąpi jeszcze w tym tygodniu. być może już byłby osiągnięty, gdyby nie urodziny Miśka i trochę dobrego (niekoniecznie zdrowego) jedzenia. cóż, zdarza się ;) a ja też nie chcę od diety zwariować. czasem trzeba popełnić jakieś wykroczenie, by w diecie wytrwać...

czwartek, 16 maja 2013

jeszcze 3 dni...

* i kolejna wizyta u orto :) zęby pobolewają, ale to chyba dobrze.

* za odchudzanie wzięłam się naprawdę porządnie. cel na 100% za kilka miesięcy zostanie osiągnięty :)

piątek, 10 maja 2013

do przodu :)

* za niewiele ponad tydzień wizyta u ortodonty. drucik trochę z jednej strony wylazł i haczy mi usta, gdy szeroko się uśmiecham :D masakra. czy coś się pozmieniało - w sumie nie wiem, codziennie na to patrzę i jakoś nie rejestruję tych zmian tak, jak powinnam. pewnie zobaczę zmiany, gdy zrobię powizytowe zdjęcia na forum :)

* odchudzanie ruszyło pełną parą. codziennie spędzam na rowerku ok 40-45 minut. zmieniłam dietę - wraz z upływem dnia jem mniej. do tego zrezygnowałam z wieczornego obżarstwa - jest ciężko, bo zawsze uwielbiałam siedzieć w łóżku z ogromną porcją żarcia (najlepiej normalnej wielkości obiadem + dokładką i jeść do kolejnych odcinków seriali), ale da się wytrzymać. muszę przestać doceniać żarcie... i szczerze, aparat bardzo mi w tym pomaga. jem mniej, bo każde jedzenie wymaga umycia zębów - a mi się nie chce :P do tego to wygrzebywanie spomiędzy zamków... no i nie pogryzę czekolady, nie zjem batona... powoli przed aparatem się do tego przyzwyczajałam, więc było mi trochę łatwiej :) za kilka dni dostanę przesyłkę ze spalaczem tłuszczu i wtedy zacznie się prawdziwa jazda z odchudzaniem... mam nadzieję, że do wakacji zrzucę chociażby połowę nadprogramowych kilogramów... :)

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

piszę trochę rzadziej...

... ale niewiele się tak naprawdę dzieje.

* jeśli chodzi o zęby, to zmiany właściwie mało zauważalne, o ile w ogóle (może to siła sugestii, że mam aparat, to coś się jednak zmieniło). cięcie gięcie drucików i zamków o śluzówkę ciąg dalszy. policzek mniej boli, ale ciągle wbija się w drut. w nocy wypadł mi wosk i znów obudziłam się z okrutnym bólem. zostaje mi przetrwać. mam wrażenie, że sprężynka już nie działa, że luźno lata, a druty przyciągające czwórkę do szóstki (i odwrotnie) też są poluzowane... zmian w asymetrii nie widzę. wiem, że ustawianie zębów to żmudny proces, ale mam głupie wrażenie, że ten aparat nie działa. może moje kości są już tak odporne, że ciężej jest je przebudować...

i znowu mam wrażenie, że wyrwał mi za dużo zębów. mam już dość tych szpar... nie mogę normalnie gryźć, bo całe jedzenie ląduje w szparach, nie da się wyciągnąć bez wykałaczki i spojrzenia w lustro. do dupy takie jedzenie. chyba przyszedł kolejny kryzys...

* droga z rowerkiem się rozkręca. jestem już na pułapie 25 minut :) wagowo niestety skok w górę, ale mam nadzieję, że wraz ze zwiększaniem czasu jazdy waga ruszy w dół.

ogólnie chyba zaczęłam się zmieniać pod względem podejścia do ludzi. przez zęby od nich stroniłam, teraz czuję się pewniej, mówię trochę więcej, więcej się uśmiecham (pomimo, że zęby nadal krzywe). cieszy mnie to :)

czwartek, 25 kwietnia 2013

znów ból...

* trzeci tydzień z aparatem upływa pod znakiem kolejnego bólu. język przestał, zaczął prawy policzek. to przeszło po 2 dniach, na lewym policzku następnego pojawiło się ogromne odgniecienie od drutu pomiędzy czwórką a szóstką (przerwa). spuchło strasznie, boli. nie pomaga lód, nie pomaga Sachol, nie pomaga Bonjela. okleiłam drut woskiem, ale się nie trzyma. zwariuję...

w dodatku chcąc oczyścić ranę po jednej z ósemek (prawie zagojoną) wyczułam, że jest tam coś ostrego, twardego. podejrzewam, że to kość. nie dało się tego usunąć, po lekkim rozruszaniu dziąsło zaczęło krwawić. przecież nie będę sobie tego wyciągać na siłę... kawałek wyleciał, gdy się rozruszało, ale definitywnie czuć, że coś tam jeszcze jest. przecież nie będę sobie tego sama wygrzebywać... tak się dobrze składa, że dziś i jutro chyba jest w klinice ten doktorek, który wyrywał mi te zęby - może warto by było, by to jutro zobaczył...

* waga doprowadza mnie do szału. pomimo małych ilości jedzenia i ćwiczeń postanowiła wzrosnąć. trafił mnie szlag. ćwiczę od tygodnia, a waga tylko wzrosła. póki co nie przestanę ćwiczyć, ale jeśli dalej tak będzie, to wątpię, że moja motywacja się utrzyma... a tak w ogóle to czas na rowerek...

wtorek, 23 kwietnia 2013

zmagań ciąg dalszy.

* gumki na aparacie straciły swoją nieziemską biel. i to chyba dobrze - pasuje mi, bo różnica pomiędzy kolorem gumek a zębów troszkę się zmniejszyła, pomimo, że nadal jest widoczna. ślinotok minął, wczoraj zauważyłam, że mówię już dużo lepiej - nie seplenię aż tak, jak na początku. jest to jeszcze słyszalne, ale dużo bardziej komfortowe :) zęby zaczęły znów pobolewać - szczególnie jedna z dolnych szóstek. po wyrwaniu piątek moje zęby jakoś lepiej się domykają, może szóstki mają przez to 'lepszy' kontakt - do tego te pierścienie na nich, może stąd ból. minie :) ogólnie po 2 tygodniach jestem w miarę przyzwyczajona do aparatu. zęby nadal są krzywe, więc jeszcze nie lubię tego, jak wygląda (szczególnie ta lambada na dole - nie mogę nawet najcieńszej nici dentystycznej użyć, bo nie ma szans, by weszła w niektóre przestrzenie - ale widzę już efekty, więc to kwestia czasu), ale mam nadzieję do wakacji (lub chociaż ich końca) polubię ;)

* odchudzanie idzie dobrze. dieta z czasem będzie jeszcze lepsza, do tego będę zwiększać czas spędzony z rowerkiem. do osiągnięcia pierwszego celu wagowego zostało 0,8kg. myślę, że w niedzielę, kiedy się zważę, będę mogła wejść na bloga i zmienić status przy wadze 70kg :) wciąż oduczam się myślenia o jedzeniu. wciąż uczę się traktować je jak coś niezbędnego do życia, a nie jako jedną z przyjemności... zrezygnowałam ze słodyczy (moimi jedynymi słodyczami są jogurty i lody, reszta wręcz może przestać obecnie istnieć), piję soki 100% rozcieńczane z wodą... muszę jeszcze zmniejszyć kolację i dokonywać lepszych wyborów, co wtedy zjeść. jest to trudne, bo zazwyczaj wracam do domu z pracy po 20:00 i jestem wtedy ok 6h po posiłku, więc głód sięga zenitu. zostaje mi zjeść jogurt i wypić dużo soku mocno rozcieńczonego wodą. byleby udało się wprowadzić to w życie...

sobota, 20 kwietnia 2013

byle do przodu :)

kolejne 20 minut rowerka za mną. ten tydzień po 20 minut, a za tydzień w niedzielę zwiększę czas o 5 minut. i tak co tydzień, do 60. oby mi się udało i oby okoliczności sprzyjały... do zobaczenia szóstki z przodu na wadze zostało tylko 0,9kg. co chwilę tyle zostaje, a potem waga rośnie... zrobię wszystko, by nie tym razem :) mam nadzieję, że dotegorocznego Sylwestra ujdzie ze mnie całe 20kg :) to niewiele ponad 2,5kg na miesiąc - oby udało mi się szybciej :)

język boli dużo mniej - czuję lekki ból podczas picia i jedzenia, ale nie ma już takiej tragedii, jak jeszcze wczoraj - myślę, że do jutra, góra do poniedziałku, minie całkowicie. uff!! będę musiała się spiąć, bo wtedy dieta będzie zależeć już prawie tylko ode mnie, ale dam radę :) pewnie jeszcze długo będę przyzwyczajać się do normalnego jedzenia, więc ograniczniki i tak będą wbrew mojej woli. i oby tak dalej ;)

piątek, 19 kwietnia 2013

Wreszcie powrót do ćwiczeń!!

w końcu :) na początek zafundowałam sobie 20 minut, trochę ponad 14km i spalone 215 kalorii :) puls w granicach 110 przez większą część jazdy, czyli jazda powinna dać efekt w postaci spalonego tłuszczu :) aparat mam od prawie 2 tygodni, już dawno powinnam była się za to zabrać... nie wyszło, bo to ból aparatu, bo to @, bo to praca przez 6 dni w tygodniu... ale teraz nadarzyła się okazja, więc wracam ze zdwojoną siłą!! dieta (zdrowe odżywianie), ćwiczenia... zaczęłam nawet wątpić w siłę odchudzającą aparatu, ale gdy przeanalizowałam te wszelkie zakazy, czy nawet zwykłe ograniczenia w posiłkach, jakie daje sam aparat, to zobaczyłam światełko w tunelu ;)

* nie wypiję sztucznie barwionych napojów (przez białe ligatury na aparacie), czyli sztuczna chemia odpada.
* sam aparat zabrania picia napojów gazowanych, z coca-colą na czele (zalecenie ortodonty - klej się osłabia) - nie rozciągam powietrzem żołądka.
* alkohol - o ile piwo mogę pić przez rurkę, tak wino jak dla mnie pije się w ten sposób niezbyt przyjemnie (ograniczam kalorie, bo białe wino uwielbiam i w czasie jednej domówki potrafię wypić butelkę bez mrugnięcia - piwo wystarczy 1 butelka, a przez słomkę to już w ogóle).
* nie mogę jeść pieczywa (chodzi o chrupiące bułki, skórki z chleba, bagietki itp itd) - niebezpieczeństwo ułamania zamka, więc w chwili obecnej chleba białego jem znikome ilości. dziś mój facet wcinał kajzerki z masłem - od razu przypomniałam sobie, w jakiej konfiguracji kocham kajzerki... i co z tego, że mam w domu worek kajzerek? nie jestem w stanie tego zjeść (normalnie już by zniknął)...
* zabronione są słodycze (w aparacie zęby szybciej się psują poprzez gromadzenie się jedzenia dookoła, dlatego tak ważne jest dokładne mycie po każdym posiłku) - od czasu do czasu coś zjem, ale często wolę zrezygnować. właściwie tykam jedynie ciasta czy rolady. czekolada, batony, lukier, wszelkiego rodzaju ciastka, które trzeba ugryźć - totalnie odpadają. i choćbym nie wiem jaką miała ochotę - po prostu nie dam rady zjeść większości słodyczy dostępnych na rynku.

to pewnie nie wszystkie ograniczenia, ale właściwie to te najważniejsze. i oby okazały się skuteczne...

coraz lepiej :)

ból języka nadal pozbawia mnie możliwości normalnego jedzenia, ale reszta kompletnie przestała mi dokuczać. wosk nie jest już stosowany hurtowo, naklejam go tylko na miejsce, gdzie pierścień haczy mi o język. nie niweluje to bólu, ale dużo zmniejsza. uff :)

zmiany też widzę - w porównaniu do dnia sprzed założenia aparatu widzę, że czwórka robi trójce coraz więcej miejsca :) chyba nie ma szans, by na następnej (drugiej) wizycie za 4 tygodnie podłączyć trójkę (chyba, że zdarzy się cud i zęby wystarczająco się rozsuną), ale już na trzeciej to chyba pewne :) póki co trzymam kciuki za termin za 4 tygodnie :D

wtorek, 16 kwietnia 2013

płacz i zgrzytanie (niekoniecznie) zębami...

nie mogę jeść. język jest cholernie poraniony. może tych ran nie widać zbytnio, jak się przyjrzę to widać, że jest pocięte... jedzenie nie wchodzi w rachubę (chleb - nie ma szans, nawet jedzenie ziemniaków boli!!)... picie przez słomkę - porażka. poharatany język jest wszystkiemu winny... przymusowa dieta jest fajna (szczególnie, jeśli chce się człowiek pozbyć ponad 20 kg), ale nie jeśli chodzi o głodówkę...

wczoraj od ortodonty dostałam wosk silikonowy. masakra. nie trzyma się kompletnie, odpada po chwili. wszystkiemu winne jest pewnie to, że jestem wręcz fabryką śliny :/

zęby po wczorajszym dołożeniu druta i wymianie gumek nie bolą same z siebie. boli jedynie, gdy na nie nacisnę - czyli nic nowego. w sumie dół trochę ciągnie, ale nie na tyle, bym zwracała na to jakąś szczególną uwagę. tyle dobrze, bo inaczej bym zwariowała - dostałam dziś @ i brzuch również wariuje... a z przeciwbólówką poczekam do wyjścia do pracy. póki co w łóżku z takim bolem jestem w stanie wytrzymać.

dziś przeklinam ten aparat i pewnie będę przeklinać jeszcze przynajmniej kilka dni... póki co po prostu chce mi się ryczeć. i pomimo, że wiem, że to nieuniknione i że musi tak być, jeśli chcę efektów, to świadomość, że za taki ból na życzenie sama płacę, nie jest przyjemna. jedynie wizja prostych zębów pozwala mi jakoś to przetrzymywać...

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

wizyta nr 1

Zmiany:
* mam wrażenie, że górne dwójki wysunęły się do przodu
* założono pierścienie na dolne szóstki - górne siódemki pomimo wcześniejszej separacji zostawiono w spokoju (zakładanie pierścieni byłokompletnie bezbolesne - powiem nawet, że niekomfortowe również nie było ;) )
* założono łańcuszki na piny (dzięki temu zęby przesuną się równo zamiast niepotrzebnie obrócić)
* zmieniono gumki - poprosiłam o białe i mam nadzieję nie żałować (moja dieta ogólnie jest zazwyczaj 'biała') - jeśli będę, następnym razem poproszę o jasnoróżowe - wiem już, że mają ;)
* na dolnym łuku mam dwa druty - orto wyjaśnił, że na pewne zęby potrzebuje większej siły, a na inne lżejszej. niech mu będzie :P
* seplenię :( przez łańcuszki nie jestem w stanie wymówić R :/ mój facet ma niezły ubaw, a ja się wkurzam... chociaż też się śmieję, bo nie mogę sobie nawet porządnie przeklnąć, gdy mnie szlag trafia z aparatem :P  mam nadzieję, że niedługo język się przyzwyczai, a o seplenieniu szybko zapomnę.

na prośbę dostałam 3 pudełeczka wosku ;) dobrze, że na prośbę dostaje się wosk za darmo - w sklepie w Irlandii małe pudełeczko kosztuje prawie 5 euro :/ więc zaoszczędzę pokaźną sumę... ale teraz już chyba aż tyle nie będę potrzebować - piny dzięki łańcuszkom już nie haczą o język, co ogranicza ból - mam nadzieję, że gumowe łańcuszki mnie nie poharatają ;)







sobota, 13 kwietnia 2013

powrót do ćwiczeń.

dziś wracam do rowerka i muszę zmienić zasady. codziennie kończę pracę o 20:00, jestem w domu do 20:30. codziennie wieczorem zjem więc na kolację jogurt/coś bardzo lekkiego i do seriali będę jeździć. w ciągu dnia, kiedy mam na popołudniową zmianę, nie wychodzi mi to najlepiej - jest to możliwe, ale muszę od początku do końca układać cały dzień. nie lubię tego, więc wieczorem, kiedy po ćwiczeniach nie będę już jeść, najbardziej mi to odpowiada. sprawa zmienia się w czwartek i piątek, gdy - jeśli pracuję - kończę często o 22:00. wtedy albo będę robić 2 dni przerwy w jeździe, albo zagospodaruję te 30-60 minut przed pracą - w zależności, o której zacznę.

ostatnimi dniami dieta mi kompletnie nie wychodziła - ziemniaki są jedynym treściwym posiłkiem, który jestem w stanie zjeść nie odczuwając przy tym bólu. ziemniaki więc były pieczone, gotowane, w różnych postaciach - najczęściej z sosem czosnkowym <3... pewnie póki co z nich nie zrezygnuję - muszę jedynie powstrzymać się przed jedzeniem ich na wieczór.

zęby nadal są tkliwe... nie wiem, czy kiedyś nastąpi ten moment, kiedy nie będą. chyba dopiero, jak już się wyprostują- a to nastąpi za minimum kilka miesięcy. jednak najważniejsze, że teraz już pozostaje mi tylko czekać... bo już jest bliżej niż dalej :) martwi mnie też, że minęły już 3 tygodnie, a dziury po piątkach nadal się nie zrosły całkowicie. mam wrażenie, że nigdy to nie nastąpi...

piątek, 12 kwietnia 2013

. . .

zmian jeszcze nie widzę, ale okrutnie odczuwam. ból górnych zębów nie pozwala mi jeść. dobrze, żejedynki nie bolą, to jakoś daję radę - chociaż też często ugryzę dwójką i trafia mnie szlag... od wczoraj nie biorę tabletek przeciwbólowych. obawiam się jednak, że w poniedziałek zacznę je spowrotem brać. założą mi pierścienie na dolne zęby (być może na górne też) i podłączą dolny łuk. bez bólu na 100% się nie obejdzie. tak nie mogłam się doczekać, odliczałam dni. a teraz przeklinam cholernie ten aparat. czasem boli niemiłosiernie. to dopiero 5 z zakładanych 548 dni (bazując na odliczeniu 18 miesięcy od 8 kwietnia 2013 - czyli do 8 października 2014). gdy ściągnę aparat, będę 2 miesiące po 27 urodzinach. czasem zastanawiam się, po co mi to było - ale za 1,5 roku będę się cieszyć, że kilkanaście miesięcy wcześniej podjęłam tą decyzję.

do szału doprowadzają mnie te szare gumki.powiększają zamki, a ja mam wrażenie, że uśmiech robocopa tylko mnie oszpeca. w poniedziałek poproszę o białe albo jakieś "zębowe" gumki - mam nadzieję, że takie mają - dolne muszą mi wymienić, bo będą zakładane pierścienie i wymieniany drucik na dłuższy, by połączyć go z pierścieniami, więc oby górne też zmienili. jak nie to się wkurzę i jeszcze bardziej będę żałować, że nie wzięłam wersji Clear...

usta powoli przyzwyczajają się do metalu. tylko ja jakoś siebie dziwnie widzę - podejrzewam, że gdybym pomalowała zęby na szarometalowo, widziałabym to samo. masakra wręcz... przeraziłam się, gdy pierwszy raz te zamki zobaczyłam na zębach. może przez te pieprzone szare ligatury zamki wydają się tak ogromne. właściwie to te ligatury obwiniam o brak akceptacji... cóż, jeszcze 1,5 roku. i oby białe/mleczne/'zębowe' ligatury pomogły.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Początek leczenia - pierwszy dzień z aparatem

boli, szczególnie czwórka i trójka (po stronie, w którą jest ciągnięty łuk) i dół - szóstki i siódemki, przez separację... jeszcze dzwonili do mnie z pracy, pewnie żeby przyjść - nie ma szans, nie ruszam się z tym bólem totalnie nigdzie... a jak się czepią, to wypomnę, że aplikowałam o dzień wolny, a nie dostałam, a we wtorek mnie bolało i powinni zrozumieć. szlag mnie trafia!! chyba poszukam innej roboty, bo to zaczyna być denerwujące...



poniedziałek, 8 kwietnia 2013

niedziela, 7 kwietnia 2013

9h...



ostatnia prosta...

już jutro rano zakładam aparat. w końcu nadszedł ten dzień po tylu latach chodzenia z krzywymi zębami i trójką poza łukiem. od jutra machina ruszy i będzie już tylko lepiej, a moje zęby coraz prostsze.

szczerze mówiąc przeszłam małe piekło, by dotrzeć do tego dnia. długotrwałe leczenie zębów, wielokrotne wizyty u dentysty, strach, ból... ale w końcu mam to za sobą. nie dopadnie mnie nigdy więcej żaden ból spowodowany psuciem się zębów, nigdy więcej żadnych ubytków. w końcu zostały mi tylko 24 perełki i muszę o nie dbać jak nigdy dotąd.  zdałam sobie sprawę, że w chwili ściągnięcia aparatu będę mieć 27 lat... lepiej późno, niż wcale :) na tą chwilę nie wyobrażam sobie mieć takiego zgryzu do końca życia... przerażał mnie fakt ślubu z takimi zębami - popsułyby wszystkie zdjęcia. przerażają mnie wszelkie spotkania, gdy mam spotkać kogoś nowego - od razu mam obsesję, że będzie mnie postrzegał przez pryzmat wystającej trójki i stłoczonego dołu. i to, że wiele osób nie zwróciło na to tak naprawdę uwagi, niczego to nie zmienia. jest to widoczne, powoduje problemy nie tylko z zębami, ale i trawieniem (niedokładne zmiażdżenie pokarmu)... pewnie bóle głowy też mają tam swoje źródło.

na szczęście od jutra mój uśmiech będzie tylko ładniejszy :) a potem wybielanie... i resztę życia przejdę z uśmiechem gwiazdy Hollywood ;)

jeszcze 22 godziny :) ...

piątek, 5 kwietnia 2013

po wizycie

zrobione, mam to za sobą. mam nadzieję, że nic więcej nie będę musiała robić. co prawda dentystka mówiła o przyciemnieniach między zębami (pewnie efekt nieużywania nici dentystycznej - było to dość bolesne, dlatego unikałam tego ostatnio, ale powoli znów zaczęłam... szkoda, że póki co jeszcze jakiś czas Airfloss poczeka :( ), ale mam nadzieję, że to żadne psucie się zęba i że da się to usunąć moją wspaniałą szczoteczką.

używając ostatnio wspomnianej wyżej nici zauważyłam, że zęby mi się rozsunęły, obluzowały. nić wchodzi właściwie wszędzie duuużo łatwiej, niż dotychczas. nie jest to chyba zmiana zauważalna gołym okiem (nawet ja nie do końca jestem w stanie ocenić, patrząc na siebie - może później porównam zdjęcia, bo czas je zrobić przed aparatem), ale nić napewno wchodzi bez problemów tam, gdzie wcześniej nie mogłam jej wcisnąć.

dziura po ósemce została oczyszczona i ponownie wypełniona Alvogylem. problem w tym, że ciągle mi to wypływa. usunełam tego trochę, ale wypływa nadal... podejrzewam, że jedzenia to to nie przetrwa (ledwo sok dało radę). szlag... mam nadzieję, że trochę to przyschnie (jakimś cudem w mokrej buźce), bo inaczej czarno to widzę...

czwartek, 4 kwietnia 2013

ziemniaki w dziurze po ósemce??

od kilku dni jem dużo ziemniaków - są miękkie, jestem w stanie je zjeść bez problemu. niestety chyba (na 80-90%) do dziury po jednej z dolnych ósemek dostały się te ziemniaki... obawiam się, że to nie prawidłowy proces gojenia się, a resztki tych ziemniaków... płukanie nic nie daje, woda z solą też nie (nie posiadam strzykawki)... gdy próbowałam wyciągnąć to wyciorkiem, zaczęło bardzo delikatnie krwawić i troszkę zabolało... stwierdziłam więc, że jutro i tak idę do dentysty, więc nie będę tego dzisiaj kompletnie ruszać, bo jeszcze pogorszę (czas nienajlepszy - w sobotę wracam do pracy), a jutro dodatkowo poproszę ją o toaletę rany (i chyba poproszę delikatne znieczulenie, bo jak ja lekko dotknęłam i był ból, to podejrzewam, że ona tego bezboleśnie też nie zrobi...).

zaraz miną 2 tygodnie, a żadna z ran nie zagoiła się jeszcze całkowicie. irytuje mnie to. nie wiem, pewnie to normalne, rany po 'zwykłych zębach goją się 2-3 tygodnie, po ósemkach pewnie nawet 2 razy tyle (chociaż moje górne powinny się w 2 tygodniach zmieścić), ale ja już naprawdę mam dość tego widoku, mam dość trudności w myciu zębów, mam dość bolących dziąseł (najbardziej miękka szczoteczka kłuje jak igła). niech już będzie maj!! ...

dostałam dziś pocztą próbkę pasty do zębów - Colgate Interdental. póki co się nie wypowiem na jej temat, ale zamierzam jej używać, więc kto wie, może się polubimy :)


środa, 3 kwietnia 2013

jak to się ciągnie...

rany chyba spowolniły proces gojenia. od jakiegoś czasu mam wrażenie, że nic się nie rusza - może minimalnie. napewno nie zagoi się do piątkowej wizyty u dentystki. gorzej, jeśli do założenia aparatu nie będzie to już totalnie zaklejone - jak mi zrobią wyciski?? wkładając tą masę w ranę?? przepłukam dzisiaj kilka razy szałwią, jutro to samo, może do poniedziałku miejsce po piątkach się zagoi, a na dolne ósemki będą musieli cholernie uważać...

aplikowałam też o wolny poniedziałek na zalożenie aparatu. niestety, mój wspaniały przełożony, który jest odpowiedzialny za rotę, wpieprzył mnie w na popołudnie. kłócić się nie będę (pominę też wrzucenie mnie na popołudniową zmianę w sobotę - kiedy to jeszcze będzie trwał mój urlop), ale naprawdę nie wiem, czego się spodziewać - ani jakiego bólu, ani tego, jak będę w tym mówić, ani nie wiem, jak będę wyglądać. po prostu super.

wiem napewno, że moja dieta znacznie się zmieni. fakt, że dziś jest za wcześnie, by mówić, jak bardzo, ale już wiem, że w większości będzie to dieta 'miękka'. i w mniejszych ilościach. przez to wyrwanie trochę straciłam na wadze, oduczyłam się pić napoje gazowane (dziwne, że za nimi nie tęsknię), piję tylko soki tzw 100% (dobrze byłoby rozcieńczać je dodatkowo z wodą). daaaawno nie jadłam też chleba i jakoś nie brakuje mi go. za to niestety jem dużo ziemniaków - właściwie codziennie. są miękkie, łatwo mi je w tym momencie wcinać... nie dodaję jakichś tłustych sosów (czasem, jeśli są to tzw ziemniaczki po wiejsku lub frytki - mój kochany sos czosnkowy), więc mam nadzieję, że same w sobie mi nie szkodzą. słodycze odstawiłam - od czasu do czasu zjem czekoladę, ale jest to niełatwy proces (muszę rozpuścić ją w ustach - gryźć, tak jak kiedyś, nie jestem w stanie), więc często z niego rezygnuję - przerzucę się na płynną ;) jednym słowem strasznie dużo się zmieniło od czasu, kiedy zaczęłam robotę z zębami. fakt, że to był bardziej przymus, ale jakieś nawyki dzięki temu i tak sobie wyrobiłam - i oby mi tak zostało :)

waga przez chwilę rosła - po powrocie do normalnego jedzenia po wspaniałej diecie bezzębowej wrócił mi 1kg (a straciłam wcześniej 2kg), ale już zaczęło spowrotem spadać, więc w chwili obecnej jestem na 1,5kg na minusie. uff. miałam też wrócić do rowerka, ale wszędzie zabraniają się nadwyrężać, dopóki mam rany po zębach. mam nadzieję, że już będę mogła zacząć rowerek w końcu po założeniu aparatu. ciągle się przeciąga, a mnie trafia szlag... ale i tak wszystko idzie w dobrym kierunku :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

No internet

Chwilowo nie mam dostępu do internetu. Tak na szybko w skrócie :)

Rany goją się szybko - obydwie górne ósemki są już prawie zagojone - rekordzistki ;) piątkom daję czas jeszcze kilka dni ((mam nadzieję do wizyty u dentysty - w piątek :) ). Dolne ósemki też ostro walczą,  choć z nimi chyba dłużej zejdzie. Od wczoraj nie towarzyszy mi ból po przebudzeniu - a bynajmniej nie tak silny, jak wcześniej.  Jest dobrze :)

W święta chodziłam głodna, ale udało mi się co nieco zjeść... uff.

Za dosłownie równe 7 dni o tej porze rozpocznę wędrówkę z aparatem :) :) :)

piątek, 29 marca 2013

dzień 5 po ekstrakcjach.

rany raczej nie zdążą się całkiem pokryć dziąsłem do świąt - może dolne po piątkach prawie, ale górne niekoniecznie. za to dziwi mnie, jak szybko goją się rany po górnych ósemkach - dolne niestety drgnęły niewiele... jednym słowem - ze świąt dupa, bo po każdej stronie coś idzie wolniej.

jedynki zrobiły mi się wrażliwe na zimno - a właściwie tylko prawa (moja prawa) jedynka. nie wiem, o co chodzi - może w nocy za bardzo wyrównuję zgryz i je przyciskam, bo już się na tym złapałam. dziś o 4 rano obudził mnie ból szczęki, wzięłam tabletkę. obudziłam się przed ósmą, powstrzymywałam się przed przeciwbólówką, zasnęłam ponownie. po kolejnym przebudzeniu o 11:00 przykładanie zimnym niewiele pomogło - doszłam do wniosku, że jeśli nie wezmę tabletki i nie rozruszam szczęki, ból nie przejdzie. wzięłam tabletkę, zjadłam lody na śniadanie, umyłam zęby (nieporadnie, bo muszę to robić partiami, ale jednak), oczyściłam język (walczę z okrutnym nalotem - to chyba wynik przyjmowania wyłącznie płynnych i półpłynnych produktów). przeszło. do dentysty nie poszłam, bo nie czuję nic, co mogłoby niepokoić. ból szczęki może być spowodowany tym, że dziąsła przez noc się ściągają i goją, stąd mam wrażenie, jakbym dostała w papę - nie jest to ból opisywany jako ból przy suchym zębodole czy coś. po ekstrakcji dostałam karteczki, z zaleceniami, a na nich numery telefonów - w godzinach otwarcia i poza nimi - w razie, gdyby coś się działo. co prawda wolałabym doktorka nie męczyć w świąteczny weekend i mam nadzieję, że nie będę musiała - ale w razie czego kontakt mam. w każdym bądź razie po świętach tak czy inaczej się przejdę na kontrolę.

przepłukuję usta antyseptykiem (chlorhexydyna) nawet kilka razy dziennie, myję po każdym posiłku, jem jedynie rzeczy o konsystencji kremu (żadnych grudek itp), więc wszystko ładnie się wypłukuje podczas zwykłego przelewania wody w ustach poprzez przechylanie głowy w różne strony. ból z czasem powinien zelżeć. a gorąco i słabo robi mi się na widok ran (o czym już wcześniej pisałam) - chyba powinnam przestać je tak często obserwować...

póki co przymierzam się do metamorfozy - kupiłam wczoraj jasnobrązową farbę (a właściwie ciemny blond) i 'dojrzewam' do jej użycia ;) a zrobić to muszę jeszcze dziś...

czwartek, 28 marca 2013

4 dzień... i depresja poekstrakcyjna.

Chryste, niech to się już zagoi!!  dzisiaj jeszcze przyuważyłam, że nie mam lekarstwa w jednej z dziur po dolnej ósemce. szlag. nie wiem, czy się rozpuściło (w drugiej i pozostałych sześciu nie, więc wątpię), czy połknęłam, czy co z tym zrobiłam. nie boli, ale rozważam wyprawę do dentysty, by włożył nowe. dziura jest, nie jest jakaś specjalnie głęboka, więc może suchodół mi nie grozi, ale jeśli mnie dopadnie na świąteczny weekend, to czarno to widzę.

powiem szczerze, że zaczyna mnie łapać depresja poekstrakcyjna. wszędzie propozycje świątecznych potraw, tematy o jedzeniu, filmy o jedzeniu.. a ja wpierdzielam jogurty i zupki popijając sokami marchwiowymi. jak będę w stanie pojechac dzisiaj do tesco po farbę do włosów, to przy okazji zrobię zapas lodów. rzygam tym słodkim smakiem, serio. nie jadłam jeszcze kisieli instant, ale to chyba kwestia czasu.

i jak sobie teraz przypomnę wielkanocny stół, sałatki, jajka (w tym roku użyłabym sosu czosnkowego zamiast majonezu), czekoladowe króliki... mam ochotę wykrzyczec całemu światu, jak mi cholernie źle!!! tym bardziej, że cała ta jazda miała być zakończona dawno temu, ekstrakcje miały być 1 marca, ja od 9 dni powinnam nosić aparat!!!!

robię się agresywna, wiem. ale ta bezsilność mnie wykańcza. nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek była aż tak ograiczona w jakikolwiek sposób. siedzę w domu całymi dniami, czuję się okropnie przez dietę, albo przesypiam cały dzień, albo ślęczę przed komputerem, bo boję się wstać z łóżka na dłużej (zawroty głowy itp), a nikogo w domu nie będzie minimum do 20:00, więc jeśli coś się stanie, to nikt mnie nie znajdzie. urlop wykorzystuję na łóżko zamiast na wakacje. i wszystko przez te pieprzone krzywe kły!!!! jakby nie mogły wyrosnąć prosto - i mogłyby się nawet psuć, wizyta i dentysty i po kłopocie, ale ten aparat, którego nawet jeszcze nie ma, tak dał mi popalić, że już jestem nim zmęczona...

środa, 27 marca 2013

zaczyna mnie to męczyć...

nie spuchłam, nie boli (może trochę rano, po przebudzeniu). ale i tak jest cholerny dyskomfort... to dopiero trzeci dzień, a ja już po prostu rzygam sytuacją...

* po pierwsze - jedzenie i samopoczucie. masakra. jedzenie jogurtów i zupek z torebki przyprawia mnie o osłabienie. wszystko robię w zwolnionym tempie, szybko się męczę, co chwilę muszę odpoczywać. zwykłe domowe czynności mnie przerastają. nie mówiąc już o tym, jak cholernie tęsknię za zwykłym, normalnym jedzeniem...
* po drugie - przerwy między zębami. przez te przerwy mam wrażenie, że reszta zębów sie powyginała, poobracała. wszystko mi w ustach przeszkadza, wszystko haczy. nie seplenię (opinia mojego faceta i jego ojca - nikt inny mnie od wyrywania jeszcze nie słyszał), ale gdy mówię, język włazi mi w miejsca po zębach. jakie to jest wkurzające...
* po trzecie - rana na ustach (nie wiem, chyba efekt haczenia trójką - tylko to tam przeszkadza) - taka jakby opryszczka - smaruję maścią, ale tylko wyciąga ropę, bólu nie niweluje.
* po czwarte - ekstremalna suchość ust. usta wysychają w ekspresowym tempie, chłoną balsamy jak gąbka wodę (dobrze, że kupiłam 2 zapasowe opakowania Nivea Lip Butter), smaruję co godzinę, a zdarza się, że nawet częściej...
* po piąte - mycie zębów. dla mnie jest w tej chwili wręcz niemożliwe. mam 8 ran, po obydwóch stronach. wykonuję ruchy wymiatające, by ściągnąć osad z jogurtów i zupek, ale i tak nie doczyszczam tego wystarczająco. i wtedy kombinuję z małymi szczoteczkami, wyciorkami, pędzelkami dentystycznymi.
* po szóste - płukanie jamy ustnej. przechylanie głowy w lewo w prawo w przód w tył i na około powoduje dodatkowe zawroty głowy. serio boję się płukać, gdy jestem sama w domu :/
* po siódme - mój strach przed ranami itp. obserwuję, czy coś złego nie dzieje się w miejscach po zębach - niestety wyglada to ohydnie, a mi robi się duszno i ciemno przed oczami. kiedy patrzę na czyjąś ranę, oglądam w internecie itp - jest ok, ale gdy widzę u siebie, mam wrażenie, że zaraz zemdleję.
* po ósme - unikanie kichania. sprzatanie szafy z ciuchami przyprawiło mnie dwa razy po chęć kichnięcia. niestety, muszę tego unikać jak się da. zalecenie lekarza, zalecenie z internetu... dobrze, że pościel jest czysta i miliardy roztoczy nie wywołują u mnie kichania...

i tak pewnie można by jeszcze wymieniać - napewno coś, na co mogłabym jeszcze ponarzekać, by się znalazło. mam chyba zły dzień po prostu. jestem tymi wszystkimi niedogodnościami wręcz zmęczona. a to dopiero w sumie trzeci dzień... gdzie cała reszta, która mnie czeka? napewno jeszcze przynajmniej kilka dni to potrwa. jedyna nadzieja w tym, że się przyzwyczaję.

cieszę się natomiast, że gdyby nie te kilka szczegółów, mogłabym totalnie zapomnieć, jak ciężki zabieg miałam. nie powinnam więc narzekać... cieszy mnie, że w końcu ósemki nie pójdą już ze mną przez resztę życia, skończyło się wygrzebywanie jedzenia z dziury, skończył się ból spowodowany naciskiem ósemki na siódemkę, skończyły się bóle głowy (właśnie zdałam sobie z tego sprawę). przekulam te kilka, może kilkanaście dni. nie mam wyboru.

mam nadzieję, że gdy założę aparat za 1,5 tygodnia, bóle nie wrócą. Damon ponoć redukuje ból do minimum i naprawde na to liczę. nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale byle do końca urlopu...

wtorek, 26 marca 2013

stało się ;)

cóż, w tej chwili nie ma już odwrotu. 8 zębów leży cobie w pudełeczku na stoliku nocnym.

co do samej ekstrakcji - nic nie pamiętam :D po papierkowej robocie, czyli przeczytaniu zgody, ostrzeżeń o komplikacjach, krótkim wywiadzie dentysty podłączono mnie do maszyny, która dawkowała lek dożylnie... i po pewnym momencie wręcz odleciałam :D obudziłam się w momencie, kiedy pielęgniarka wciskała mi gazy do ust, a ja miałam zakryte oczy czymś różowym. po kilkunastu minutach leżenia i zastanawiania się, kiedy w końcu zaczną coś robić, pielęgniarka w końcu pomogła mi wstać z fotela i ściągnęła śliniaczek :D to oznaczało tylko jedno - zabieg skończony xD

czułam się okropnie przez pierwsze dwie godziny - plułam krwią jak zła (8 ran jednak zrobiło swoje), kręciło mi się w głowie. wzięłam tabletkę przeciwbólową, którą dała mi pielęgniarka (cały blister) i zadzwoniłam do mamy na skype xD rozmawiałam normalnie, gdybym nie była zmęczona i osłabiona (od śniadania nie jadłam nic - zresztą dopiero 12h później napiłam się soku przez rurkę), a ona nie wiedziała o zabiegu, to nie domyśliłaby się, że jeszcze 2h wcześniej spałam na dentystycznym fotelu, gdzie robili mi takie cuda :P nie mam żadnych szwów, doktor pomimo trudnych przypadków uniknął rozcinania dziąseł (cud!!!), a zęby wyciągał w całości (jak on to zrobił, przy dolnych ósemkach, kruszących się od jedzenia i zatopionych w dziąśle, to chyba nigdy się nie dowiem). później się zdrzemnęłam i obudził mnie okropny ból szczeki - jakby mi ktoś obił twarz. wzięłam nurofen, przykładałam chwilę woreczki z lodem... po 20 minutach zapomniałam o bólu :) nie spuchłam wcale i mam nadzieję, że to już nie nastąpi.

teraz tylko już czekam na aparat :) a póki co przez 2 tygodnie będę szczerbatą 'babcią' ;) w międzyczasie chyba zapiszę się na jeszcze jedną wizytę u dentysty - po wyrwaniu piątki, tak jak podejrzewałam, na szóstce ukazały się 2 małe ubytki - wolę je naprawić, zanim ortodonta powie mi, że on nie zamknie takiej szpary i nie założy aparatu, dopóki nie będzie to wyleczone... myślę, że w przyszłym tygodniu umówię się na wizytę.

wkurzają mnie cholernie te szpary - język mi się plącze, włazi tam... masakra... wygląd też nie najciekawszy... ale się zagoi ;) a teraz byle bez komplikacji.

poniedziałek, 25 marca 2013

a buu!!

jedna z górnych ósemek zaczęła krwawić. nie wiem kompletnie, dlaczego. w każdym bądź razie zaczęło się po użyciu w szczoteczce systemu "MaxCare" - 30 sekund czyszczenia + 15 sekund masaż dziąseł. 2 rewolucje w jeden dzień to naprawdę za dużo. czuję niestety, że dla tych zębów to wręcz ostatni dzwonek... jest tylko gorzej i gorzej :(

jeszcze 4 godziny... zaczynam już odliczać, a wraz z odliczaniem narasta mój strach. brzuch z nerwów boli cholernie. dawno mnie tak nie bolał - chyba ostatni raz przy okazji rozmowy kwalifikacyjnej do pracy, chociaż chyba też aż takiego szału nie było. mam nadzieję, że nie będę nic pamiętać, a po powrocie położę się do łóżka, wezmę ketonal, obłożę się na chwilę lodem i po prostu zasnę.

Pierwszy z dwóch wielkich dni.

Zasnęłam szybko, ale budziłam się w nocy kilka razy - ja sama nerwów jako takich nie odczuwam (może trochę), ale moja podświadomość już niestety tak. Wiem napewno,  że ten dzień będzie najgorszy, jeśli chodzi o przygotowanie zębów do aparatu. Będę musiała na nowo przyzwyczajać się do szczeki, będę seplenić, znów będzie mnie wkurzać schodzące znieczulenie (tym razem z całych ust). No i lód. Nienawidzę zimna...

Wczoraj wieczorem zauważyłam w ósemce coś dziwnego - jakby dziąsło się do niej wlało i spływało po ściance do środka wprost na miazgę - i dam sobie rękę uciąć,  że dzień wcześniej tego nie było. Mam dość tych rewolucji... niech mam to już za sobą,  bo pomimo trudności ulga będzie niewyobrażalna...

niedziela, 24 marca 2013

to już jutro...

w końcu. jutro o 14:00 zasiądę na fotelu dentystycznym i pozbędę się ósemek i piątek. z jednej strony się boję, ale z drugiej cieszę, że to w końcu jutro. mam dosyć dbania o ósemkę - czyszczenia dziury, by nie doszlo do nerwu, bym mogła nadal bez bólu jeść tą stroną (chociaż i tak nie do końca mi się udało). w końcu pozbędę się tych bolących (i nie bolących) problemów. ciekawe, czy będę mogła spokojnie zasnąć...

jak już dojdę do siebie, opiszę, co i jak poszło. mam nadzieję, że przeżyję to lepiej, niż się spodziewam...

do zobaczenia za 8 zębów :)

Nie mogę spać.

Chyba nerwy zaczynają dawać o sobie znać. Ostatni dzień przed zabiegiem.... niewiele ponad 30h ze wszystkimi zębami. Nie wiem, czemu tak to przeżywam.  Może dlatego, że ten proces jest nieodwracalny?  Zaczynam mieć też wątpliwości, czy dobrze robię... w sumie to każdy by miał. Nie codziennie robi się takie rzeczy...

Mam nadzieję,  że chociaż pierwszy tydzień minie jak z bicza, a cały ten ból w moim przypadku nie znajdzie odzwierciedlenia - spodziewam się, że różowo nie będzie, ale może chociaż trochę łagodniej,  niż to opisują. ..

sobota, 23 marca 2013

Chlorhexidine gluconate

jakiś czas temu kupiłam płyn do płukania ust: Chlorhexidine Gluconate - Antiseptic Moutwash.

miał on mi pomóc w bólach - zaczerwienieniach, przygryzieniach. również moje dziąsła wołały o pomoc. w dodatku podczas czytania ulotki przed zakupem wyczytałam, że poleca się wypłukać nim zęby przed zabiegami chirurgicznymi (i nie tylko) w jamie ustnej. wzięłam. jak wrażenia?

pierwsze wrażenie psuje smak. masakra. jeśli ktoś pamięta przedszkolną i szkolną fluoryzację, to tak właśnie to smakuje - i ten smak niestety czuć w ustach jeszcze kilka minut. ja zostaję w łazience jeszcze minutę czy dwie i po prostu tym co chwilę pluję, zamiast taką "smakową" ślinę połykać. później już jest lepiej. powinno płukać się usta przez minutę - ja niestety jestem w stanie to robić może przez 20 sekund, rekordowo pół minuty. chociaż to chyba kwestia przyzwyczajenia. tak samo było z wodą z sola, którą zalecał mi ortodonta - na początku myślałam, że zwymiotuję i płukałam jednym łykiem, a resztę wylewałam - dziś zużywam na noc całą szklankę solanki przed wieczornym myciem zębów ;) mam nadzieję, że z tym płynem będzie tak samo.

czy działa? działa i to nieziemsko. jakiś czas temu miałam obolałe dziąsła od przygryzania - o czym zresztą pisałam. po 2 - 3 użyciach totalnie zapomniałam o tym bólu i nie pamietam o nim do dziś. płyn na kilka dni odstawiłam - w międzyczasie bolączki nie wróciły. zaczęłam go stosować ponownie wczoraj, przed poniedziałkowymi ekstrakcjami i mam zamiar wrócić do niego dzień lub dwa po - oczywiście zapytam dentystę, czy mogę, ale w internecie wyczytałam, że jest zalecany właśnie szczególnie po.

***

ekstrakcje uznaję za początek mojej przemiany. wraz z nimi zacznie się okrutna przymusowa dieta, która mam nadzieję zmniejszy mi żołądek i zapoczątkuje prawdziwą typową dietę, na której powinnam być. czas zrobić listę na jutrzejsze zakupy i przygotować się do urlopu. przez cały czas spędzony w domu zamierzam wziąć się za siebie. może przez pierwsze 2-3 dni nie będę w stanie robić więcej niż podstawowe rzeczy, ale potem mam nadzieję będzie tylko lepiej, więc balsamy, odżywki itp itd w ruch!! wykończę wszystko, co mam w domu do pielęgnacji. chciałabym się też udać do fryzjera, choć nie wiem, czy mi się uda. w każdym bądź razie mam zamiar wrócić do pracy wręcz totalnie odmieniona :)


miałam pisać, ale...

dzieki pracy kompletnie nie miałam czasu. dzwonili do mnie, żebym przyszła wcześniej/została dłużej. dziś cały dzień sprzątałam...

scaling? no niezbyt przyjemne. zimna woda + moje wrażliwe na zimno zęby to żadna przyjemność. do tego to kłucie w dziąsła. miałam wrażenie, że wbija mi skaler daleko od zębów. na szczęście trwało to nie dłużej jak 20 minut. ostatnia minuta to polerka. czytałam dużo, jak to ludziom dziąsła krwawią po skalingu - u mnie nic takiego kompletnie nie ma miejsca - jedyna niedogodność to ból przy mocniejszym dociśnięciu szczoteczki do dziąseł - i to też nie wszędzie. myślałam, że będzie gorzej, a tu niespodzianka :) zresztą użycie opcji "sensitive" w szczoteczce też dużo pomaga.

do ekstrakcji 3 dni - tylko tyle zostało mi, by nacieszyć się pełnym uzębieniem. zaczynam się trochę bać... zaczęłam też czytać o sedacji dożylnej i obejrzałam 1 film na youtube. przynajmniej wiem, jak to mniej więcej wygląda. i mam nadzieję, że później nie będzie tak źle, jak to wszyscy opisują na forach.

póki co nie mogę doczekać się niedzieli - muszę zrobić małe zapasy w kosmetykach (pielęgnacja przede wszystkim - nie byłoby rozsądne niestety wysyłac faceta w razie, gdyby mi czegoś brakło - szczególnie, że ja lubię próbować nowych rzeczy) i przede wszystkim jedzeniu (dieta zupkowo-jogurtowo lodowa... przynajmniej w końcu porządniej schudnę ;) ).

odliczajmy więc...
3... a właściwie 2,5.

wtorek, 19 marca 2013

dwie wiadomości.

dobra i zła oczywiście. dobra jest taka, że moja szóstka jest uratowana. zła jest taka, że być może, jeśli ortodonta tak zaleci, trzeba będzie przed aparatem założyć koronę. fakt, że najczęściej zakłada się je po ściągnięciu aparatu - u mnie jednak plomba jest duża i jest ryzyko pęknięcia zęba, jeśli aparat będzie działał dużymi siłami. jesli ortek każe mi założyć koronę - muszę dozbierać 600 euro w przeciągu 2-3 tygodni (+ oczywiście coś na pierwszą ratę u ortodonty - minimum 300). ciekawe jak. niewykonalne... obym nie musiała tego robić przed aparatem. chociaż szansa niestety jest, skoro o tym wspomniano...

mam nadzieję, że jeśli będę musiała to zrobić, to dół będzie mógł poczekać ten powiedzmy miesiąc, a górę mi założy od razu - góra przecież wtedy w niczym nie będzie przeszkadzać.

poniedziałek, 18 marca 2013

Stres :(

Już za kilka godzin będzie wszystko wiadomo... ja chcę już wiedzieć bo umrę z tych nerwów :/

1...

Jeszcze 1 dzień - jutro dowiem się, czy moja szóstka została ocalona. Fakt, który mnie pociesza to to, że nie reaguje już na gryzienie - ból z tego powodu ustał totalnie :) mam nadzieję,  że to dobry znak...

Za równy tydzień o tej porze będę się stresować jak rzadko kiedy - a może jak nigdy wcześniej. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek miała jakiś poważny zabieg. 2 tygodnie między wyrwaniem a aparatem będą tragiczne... bez zębów na 2 tygodnie stanę się jak starsza pani - pewnie będę tez pięknie seplenić ;) nie wyobrażam sobie tego wszystkiego... oby nie było tak źle, jak się spodziewam :/

sobota, 16 marca 2013

jeszcze chwila.

ostatnio niewiele się dzieje. poza tym, że dokuczają mi ósemki (i przygryzane policzki) i nie mogę się wręcz doczekać, aż mi te zęby usuną, to nie czuję żadnych innych dolegliwości. ostatnią tabletkę przeciwbólową wzięłam ponad 2 tygodnie temu. to naprawdę sukces, zważajac na to, że wcześniej przez przynajmniej 3 miesiące codziennie byłam na prochach. teraz tylko odliczam dni. 3 dni do kontroli, 5 dni do skalingu, 9 dni do wyrywania, a aparat za 23 dni. za 3-4 dni więc znów zacznie się lawina postów :) a po ekstrakcji to już w ogóle.

muszę pamiętać, by strzelić sobie wszelkie zębowe fotki jeszcze przed ekstrakcją. może zrobię to jeszcze dzisiaj? w sumie nie widzę przeszkód.

moje odchudzanie przez 2 małe 'imprezy' zrobiło mały krok w tył - ale na rowerku nadal jeżdżę i nie zamierzam go porzucać. zresztą został mi niewiele ponad tydzień w miarę normalnego jedzenia - później wszystko, co niedozwolone, pójdzie w odstawkę - wszelkie słodycze przede wszystkim (z lodów nie zrezygnuję), więc teraz jeszcze sobie trochę pozwalam - dziś już jednak koniec - wysuszę włosy i wskakuję na rowerek. mam nadzieję, że po wyrwaniu zębów naprawdę schudnę i że mimo wszystko będę w stanie kontynuować jazdę na rowerku...

środa, 13 marca 2013

leń.

dzisiejszy dzień wolałabym spędzić pod kołdrą.nie chce mi się nic, dostałam takich zakwasów na nogach, że nie wiem, jak dam radę dzisiaj pracować. do tego jestem superśpiąca. fantastycznie.

waga spadła - podejrzewam więc, że do ekstrakcji osiągnę cel I. rowerek w użytku, codziennie robię trochę ponad 10km. na początek wystarczy ;) palę ok 200kcal w 20 minut - dla porównania na Wii Fit paliłam te 200 kcal w godzinę, czyli wynik na rowerku naprawdę niezły.

moje zęby zaczynają mnie martwić. czuję dziwny ból podczas jedzenia w okolicach między piątką a ósemką (tam, gdzie to ostatnie kanałowe) - mam nadzieję, że to nie jest oznaka tego, że zęba trzeba wyrwać :( dowiem się za mniej niż tydzień, ale zaczęłam się denerwować... naprawdę wolałabym się nie dowiedzieć, że wywaliłam 850 euro w błoto...

wtorek, 12 marca 2013

No to juz po pierwszych wrażeniach :P

szczoteczka:
pierwsze przyłożenie do zebów przypomniało mi dwięki wizyty w gabinecie dentystycznym ;) bziuuum bziuuuum - taki dźwięk pierwszej czynności w gabinecie zaraz po znieczuleniu :P nie wiem, jak to się nazywa. końcówka ProResults nie jest specjalnie dobra - nie doczyściła niestety zębów. wymieniłam ją na końcówkę Diamond Clean (mam 4 w zestawie, były dołączone) - i tu cud!! zęby czyste jak łza, co więcej, usunęło nawet troszkę kamienia! mam dwa zęby, na których kamień jest okrutnie widoczny - po pierwszym użyciu przeżylam szok, gdy zauważyłam, że jest go dużo mniej :) po drugim myciu niewiele się zmieniło - i raczej nie usunie kamienia do końca ani lepiej niż dentysta, ale to znak, że czyści zęby cholernie dobrze i że uniknę kolejnego czyszczenia :) i wydawania na to 70 euro.
podczas mycia program automatycznie jest ustawiony na 2 minuty - 4 razy po 30 sekund, oddzielone sygnałem. jeśli przerwie się mycie, program jest kontynuowany - nie zaczyna sie od nowa, więc ciągłość mycia nie jest konieczna, jeśli chce się wypluć ślinę (a tej zbiera się okrutnie dużo) czy przepłukać w międzyczasie usta wodą.
jedynym minusem jest to, że jeśli otworzy się buzię szerzej, szczoteczka rozbryzguje pastę... lustro gotowe do czyszczenia :) tak że lepiej unikać otwierania buzi, szczególnie trzeba uważać, jeśli chce się umyć zęby przednie. podejrzewam, że w końcu się wprawię ;)
podsumowanie - zadowolenie niesamowite :)

airfloss:
ciśnienie jest duże. pierwsze użycie skończyło się pluciem krwią, która wypływała spomiędzy zębów. cóż, ciśnienie robi swoje. producent gwarantuje jednak, ze to przejdzie w przeciągu 2 tygodni, a dziąsła poprawią swoją kondycję. oj, liczę na to :) użycie flossera nie jest bolesne. ja jednak przy każdym "strzale" przymykałam oczy :D mam nadzieję, że to też mi przejdzie :) nie jestem w stanie wypowiedzieć się, czy takie wodne nitkowanie rzeczywiście trwa ma 60 sekund - ja robiłam pierwsze próby, zwolnione tempo, uważanie itp więc potrwało to trochę dłużej - rzeczywiście jednak, gdy nauczę się obsługi, to pewnie potrwa to nawet krócej.
podsumowanie - póki co jestem bardzo zadowolona :)

7 dni do sprawdzenia szóstki, 9 dni do czyszczenia zębów, 13 dni do ekstrakcji, 27 dni do aparatu... nie mogę się doczekać...

poniedziałek, 11 marca 2013

Zęby zaczęły boleć.

Wspaniale. Dziwne tylko, że to górna dwójka i trójka, jakby he coś naciskało... Ósemki nawet nie chcę wspominać,  bo tego mogłam się spodziewać. Byle do wyrwania...

niedziela, 10 marca 2013

no i mam :)

Philips Sonicare Flexcare HX6902


Philips Sonicare H8111 Airfloss


niestety, nie jestem jeszcze w stanie zrecenzować - Airfloss musi ładować się 24h przed pierwszym użyciem, a szczoteczka nie miała jeszcze okazji być używaną ;) 

martwi mnie jednak informacja, o której nikt nigdzie nie wspomniał - mianowicie, jeśli w ciągu 2 ostatnich miesięcy przeszło się jakiś zabieg chirurgiczny, używanie powinno skonsultować się z lekarzem (dotyczy to obydwóch urządzeń) - w sumie powinnam się domyśleć, bo takie urządzenia mogą nadwyrężyć uszkodzone dziąsła itp. mam jednak nadzieję, że będę mogła do nich wrócić niedługo po założeniu aparatu. a po wyrywaniu przez te minimum 2 tygodnie wolałabym dziąseł nie męczyć. mam nadzieję, że to będa tylko 2 tygodnie - dziury po piątkach powinny szybko się zagoić, więc mycie przodu nie powinno być problemem. trochę żałuję, że nacieszę się zakupem przez 2 tygodnie, a potem będę musiała to odstawić na jakiś czas, ale cóż - dam radę ;) cieszy mnie natomiast informacja, że obydwa urządzenia są bezpieczne, jeśli chodzi o używanie ich podczas noszenia aparatu ortodontycznego :) jedynie w szczoteczce główki powinny być wtedy częściej wymieniane. no problemo, mam w sumie 6 końcówek (jedna malutka dla trudno dostępnych miejsc + 4 dodatkowe normalne), czyli ponad roczny zapas ;) 

jeśli chodzi o dietę - duże zakupy zostały zrobione :) i cholernie cieszy mnie widok, jaki mam teraz w lodówce. warzywa, jogurty, serki twarogowe itp. kupiłam też Wasę - mam nadzieję, że uda mi się porzucić zwykły chleb i że nie jest to za twarde... i chociaż od czasu do czasu zjem zwykłą bagietkę, to na stałe nie chciałabym do takiego chleba wracać. teraz czas na uporządkowanie lodówki i zamrażarki :)

piątek, 8 marca 2013

czas ruszyć z kopyta!!

mój nowy przyjaciel właśnie dotarł i został złożony w całość :) jestem strasznie zadowolona - funkcjonalny, stylowy, zgrabny, nie zajmuje pół pokoju. ideał :) mam nadzieję, że tak samo idealnie będzie mi się na nim jeździć.


następny zakup - szczoteczka soniczna i irygator - na to daję sobie czas do założenia aparatu :)

a co u moich zębów? ta 'zdrowsza' ósemka dokucza mi coraz bardziej. wcale nie jest łatwo o nią dbać (chociaż szczerze - nie ma już zbytnio o co - chyba, że o opóźnienie procesu psucia - bo z pewnością może być gorzej) tak, by się nie odzywała. próbowałam też dziś zjeść coś twardszego - mianowicie skórkę od chleba... jestem w stanie ją zjeść, ale gryząc bardzo powoli. mam wrażenie, że muszę uważać, by ząb się nie złamał :/ może jestem przewrażliwiona, ale mam nadzieję, że infekcja się goi i nie chcę jej w tym znikaniu przeszkadzać... 

mam też problem, bo zauważyłam próchnicę pomiędzy górną lewą piątką i szóstką. piątka pójdzie w odstawkę - może dlatego dentyści do tej pory jej jeszcze nie ruszyli. odsłoni się szóstka i wtedy zobaczymy, czy trzeba leczyć. pewnie tak, mam jednak nadzieję, że ubytek nie jest poważny... gdy pójdę na scaling i polerowanie, zapytam dentystki, co z tym zrobimy.

czwartek, 7 marca 2013

wkurza mnie policzek!! + 25kg...

ciągle sobie to cholerstwo przygryzam ósemką, a to denerwująco boli!! żel nie pomaga (może chwilę, na krótką metę), więc jestem zmuszona to odczuwać cały dzień. wrr!!

dziś odejdę trochę od tematu zębów. niestety, zęby w moim wyglądzie nie są jedyną moją wadą. od bycia totalnie szczęśliwą dzieli mnie również 25 kilogramów. w momencie przyjazdu do Irlandii ważyłam o około 20 kilo mniej. ostatnio byłam zmuszona ściągnąć nawet pierścionek zaręczynowy - palec spuchł i nagromadziła się dookoła woda. zęby wyprostuję u lekarza, ale operacji odsysania tłuszczu już się nie poddam, więc muszę zrobic coś z tym sama. dziś zarezerwowałam rowerek stacjonarny (kiedyś uwielbiałam na nim jeździć! nawet po 3h dziennie, co pozwoliło mi zrzucić ok 12kg w 3-4 miesiące... potem wyjechałam do Irlandii i nie mogłam go ze sobą zabrać). odbiorę go dziś lub jutro. zacznę też dietę (póki co - na własną rękę, potem dostosowaną do trybu po ekstrakcjach, a na końcu - do aparatu). mam nadzieję, że co jakiś czas na zębowym blog będę mogła też wspomnieć o efektach odchudzania :)

pewne jest też, że w momencie założenia aparatu zmienię wystrój bloga i jego adres tak, by pasował do treści - a może nawet prowadzenie go połączę z informacjami o moich postępach w odchudzaniu i ogólną swoją metamorfozą. nie samymi zębami człowiek żyje ;) tak, tak... być może metamorfozę bloga zacznę już niebawem :) w końcu aparat był tylko początkiem walki o siebie...

środa, 6 marca 2013

uff :)

bóle minęły. masakra, jakie to wspaniałe uczucie - pierwszy raz od około 2 miesięcy nie czuję bólu zębów i nie muszę brać tabletek przeciwbólowych!! mam paczkę w zapasie, ale nie zamierzam jej zużywać na bieżąco. mamma mia!! :) zawiasy nadal trochę bolą, nadal nie otwieram szczęki na 100%, ale z każdym dniem jest coraz lepiej, więc niedługo powinno to minąć. z jednej strony jaki sens, skoro za chwilę wyrwę wszystkie ósemki i znów mnie dziadostwo dopadnie - ale z drugiej ponoć nie wolno tego zaniedbywać, bo może tak zostać :/ a wtedy sprawa jest niewesoła.

złożyłam wczoraj w pracy wszelkie podania o urlop i konkretne zmiany, by móc wszystko załatwić w terminie. napisałam wszędzie, po co to wszystko (łącznie z ekstrakcjami i założeniem aparatu). mam nadzieję, że nie zrobią mi żadnych problemów. w sumie nie powinni, oby tylko zrozumieli powagę sytuacji. dziś również wyciągnęliśmy pieniądze z konta - czyli już mam w rękach kwotę przeznaczoną na rozpoczęcie przygody z aparatem. wszystko jest dopięte na ostatni guzik :) zostało odliczanie :) nie mogę się doczekać kwietnia... wiem, że to znowu przyniesie ból, ale ja naprawdę nie mogę się doczekać...

poniedziałek, 4 marca 2013

delikatna zmiana planów...

...na temat szczoteczki. szukałam wspomnianego wcześniej Waterpika. masakra, jak ciężko to znaleźć. pominę już ceny - co portal, to wyższa. dlatego zainteresowałam się irygatorem Philips Sonicare AirFloss  i to on będzie w moim posiadaniu. szczoteczkę dobiorę również z serii Philips Sonicare - ale wyboru dokonam już w sklepie. są o wiele łatwiej dostępne. podejrzewam też, że taki zestaw będzie dla mnie dużo łatwiejszy w użyciu - szczególnie, jeśli chodzi o okablowanie i cały ten storage. 


szczęka prawie przestała boleć. co prawda jeszcze minimalnie boli przy otwieraniu na całą szerokość, ale jest dużo lepiej, niż chociażby wczoraj. dzięki Adam Lambert :D cały dzień darłam paszczę razem z nim przy jego utworach (może nie tylko z nim, ale w większości), może to mi rzeczywiście dużo pomogło ;) mam nadzieję, że jutro wstanę bez żadnego bólu.

17 dni do scale&polish
21 dni do ekstrakcji
35 dni do aparatu

coraz bliżej, coraz bliżej...

I hate nights...

Nienawidzę nocy i momentu zasypiania. Walka z bólem jest wtedy najtrudniejsza... a że nic na niego nie działa (jedynie amol daje trochę ulgi), tym gorzej...

niedziela, 3 marca 2013

szczękościsku ciąg dalszy...

nadal nie mogę otworzyć szczęki na całą szerokość. przeciwbólówka, którą poleciła mi farmaceutka w aptece niestety również nie daje rady. gorzej, że dziś próbowałam rozciągnąć tą szczękę - dopadł mnie taki ból, że pomogły tylko ciepłe okłady - i to też nie do końca...

chyba wybiorę się jednak jutro do tej kliniki i zapytam, czy mogą mi coś pomóc, bo to się ciągnie już tydzień... ból zęba ustaje, dziąsła bolą coraz mniej, mogę już w miarę normalnie jeść - a żuchwa nadal sprawia problemy :/ to chyba niezbyt normalne...

piątek, 1 marca 2013

nowy terminarz :)

21 marca - scale & polish (usuwanie kamienia nazębnego i polerowanie ząbków)
25 marca - usuwanie zębów w sedacji
8 kwietnia - aparat!! :)

yes yes yes!!

przyznano nam w końcu kredyt :) po prawie 2 tygodniach oczekiwania. w każdym bądź razie już jestem spokojna, zarówno o wyrywanie zębów, jak i o pierwszą ratę za aparat... uff uff :)

dziąsło nadal boli - chociaż dzisiaj pomagał już żel, który mam do smarowania chorobowo zmienionych miejsc. no i panadol, chociaż chyba muszę wybrać się do apteki po aspirynę - ponoć na stany zapalne itp pomaga lepiej niż panadol czy nurofen... zastanawiam się, czy nie pójść jutro do tej kliniki i nie zapytać, co złagodzi taki ból i czy to w ogóle normalne... nie zaszkodzi, może dadzą mi coś na to. jutro też jadę do ortodonty przenieść datę wizyty i do dentysty zapisać się na tzw scale and polish. przygotowania więc w końcu idą pełną parą :) ogólnie kamień z serca niesamowity...


czwartek, 28 lutego 2013

znowu ból... nuda ;/

miało być lepiej - dziś niestety żuchwa boli mnie, jakbym dostała z pięści. okład z lodu pomaga, ale tylko chwilowo - dopóki jest zimne. gdy twarz zaczyna się ogrzewać, ból powraca. tabletki nie biorę, i tak nie pomoże. język też boli. blokowałam nim całą noc szczękę, by nie zagryzać zębów (dentysta prosił, bym nie zagryzała szczęki, by nie podrażniać) - i taki mam efekt.

wydaje mi się, że ten ból jest przez znieczulenie. czułam, jak wkłuł mi to cholernie głęboko. poza tym właśnie te okolice bolą - mniej więcej te, które były znieczulone. a że kłuł w poniedziałek i w środę poprawił, to nic dziwnego. czucie mam, mogę ruszać szczęką, czyli nerwów nie naruszył. ale jak do jutra nie przejdzie, to się tam wybiorę - może dadzą mi coś na złagodzenie bólu...

środa, 27 lutego 2013

po wizycie u drugiego orto.

już po wizycie. porównajmy 'na gorąco':

I - pierwszy orto
II - drugi orto (z dzisiaj)

KOSZT 
I - 4500€
II - 4000€
werdykt - im mniej, tym lepiej - punkt dla orto II

RODZAJ APARATU
I - samoligaturujący (najprawdopodobniej Damon) - metal i clear w tej samej cenie
II - aparaty z ligaturami clear (dopłata 250 euro) i metal
werdykt - nie chcę mieć gumek w aparacie - punkt dla orto I

METODA PRZESUNIĘCIA ZGRYZU
I - sam aparat samoligaturujący
II - mikroimplanty w kości (koszt 100€ za jeden - potrzebne są 2)
werdykt - za nic w świecie nie dam sobie wkręcić śrub w kość - punkt  dla orto I

ILOŚĆ ZĘBÓW DO WYRWANIA
I - 8 (ósemki i piątki)
II - 8 (ósemki i czwórki)
werdykt - wole wyrwać piątki (szpary mniej widoczne przy uśmiechu) - punkt dla orto I

CZAS LECZENIA
I - 18 miesięcy
II - 20 - 24 miesiące
werdykt - im krócej, tym lepiej i  mam nadzieję, że damon wystarczy - punkt dla orto I

póki co tyle mogę porównać - i chyba jednak zostanę przy tym pierwszym ortodoncie.

5 kanałów!!

dentysta powiedział, że pół nocy coś go męczyło. wiedział, że poprawa roboty polskiej dentystki to nie wszystko. i dzisiaj znalazł - zarówno rozwiązanie swoich wątpliwości, jak i najbardziej prawdopodobne  źródło mojego bólu. dodatkowy kanał, którego nie był w stanie znaleźć w poniedziałek. stwierdził, że po tym dzisiejszym sukcesie jego dzień już jest udany :D i pocieszył mnie, ponieważ uznał, że nie powinno mnie już nic boleć. na wszelki wypadek mam unikać przygryzania. za 3 tygodnie (19/03) zrobimy kontrolnego rentgena i zobaczymy, czy uratowaliśmy dziada. ja ze swojej strony szczerze mam na to nadzieję. i oby ból nie wrócił, bo jeśli zacznie mi znowu tam grzebać w poszukiwaniu szóstego kanału, to chyba kogoś ukatrupię.

póki co, jeśli chodzi o leczenie zębów - ten dział jest zakończony. na szóstkę będę musiała założyć koronę, ale póki co nie muszę się o to martwić. na tą chwilę zostało mi skontrolowanie szóstki i wyrywanie.

a za niecałe 2h - drugi ortodonta. tak bardzo chciałabym być już po...

wtorek, 26 lutego 2013

auuuuć!!

bol rozłożył się równomiernie pomiędzy piątkę, szóstkę i siódemkę. teraz już nie boli tylko przy dotyku - również sam w siebie... nie wiem, czy to normalne... w każdym bądź razie tabletki nie pomagają. nie wiem, może to infekcja - nie zniknie przecież z dnia na dzień, może ząb to uciska i boli... tragedia... a jeszcze dzisiaj idę do pracy... jak nie przestanie boleć, to tam zwariuję... już nie wspomnę o tym, że jestem cholernie głodna - jogurtami i zupkami z torebki nie można się najeść!!

to wszystko to jakiś koszmar...

poniedziałek, 25 lutego 2013

bolii...

przez tą szóstkę nie mogę nic zjeść. boli. może nie tyle sama z siebie, bo jak jej nie ruszam, to jest ok. ale jak coś ugryzę, nacisnę, to O MATKO! ... nie ma co się dziwić, rozwalili mi tego zęba po sam korzeń... szczękościsk i ból w zawiasie powoli mija,ale nadal swobodnie nie otworzę ust. może jutro. mam nadzieję, że w środę założy mi cement i po krzyku - chociaż zarezerwował sobie na to aż godzinę, czyli tyle, co dzisiaj... na zdjęciu widziałam, że korzenie wypełnił, więc mam nadzieję, że zarezerwował sobie tą godzinę na zrobienie zdjęć, sprawdzenie postępów jak tam infekcja i założenie tego hipertwardego cementu.

tak w ogóle to średnio jestem zadowolona z podejścia tego dentysty. może dlatego, że wolę panią z kliniki nr 1 - delikatna, miła. a ten facet robi to tak, jakby świnię patroszył. jak typowy polski dentysta... już pominę, że patrząc w mikroskop, wbił mi igłę w wargę. maski na usta nie założył - dobrze, że chociaż rękawiczki wymieniał bardzo często...

może nie powinnam tak robić, ale nie umyję już dzisiaj zębów. jak dotknę szczoteczką tej szóstki (myśl o elektrycznej przyprawia mnie o dreszcze), to upadnę z bólu. swoje też zrobi to, że szczęki nie mogę otworzyć wystarczająco... przepłukam solanką, płynem do płukania ust i tak zostawię. zaparzę sobie jeszcze szałwię, żeby rano przepłukać. no i nastawię się na dietę jogurtowo - lodową + tzw gorące kubki w proszku. innego wyjścia nie widzę...

teraz tylko czekanie

po kanałowym - część pierwsza. najgorsze chyba już za mną. wypełniono kanały (ba! nawet mała ciekawostka - wypełniono również odnóżkę od kanału :D ) pod mikroskopem, w środę założą mi lepsze wypełnienie a potem zostanie mi tylko czekać na decyzję - czy szóstka jest uratowana, czy się na mnie wypięła...

wyrywanie przeniesiono mi na 25 marca. dentysta stwierdził, że ten piątek to zbyt szybko, by decydować, czy tą szóstkę udało się uratować. na moje nieszczęście doktorek, który mi wszystko powyrywa w sedacji, jest w klinice tylko raz w miesiącu - i niestety po tym piątku kolejny raz pokaże się właśnie 25 marca... czyli 4 tygodnie w plecy. jedyne, co na plus, to to, że zdążę uzbierać pieniądze i w razie ewentualnej odmowy z banku, w którym teraz czekamy na decyzję, będę miała czas, by aplikować o kredyt w innym.

niestety z wyrywaniem jestem uziemiona - najpierw szóstka musi się zagoić,  bo wyrwanie innych mogłoby zakłócić ustępowanie infekcji...

jedna rzecz, która mnie martwi po dzisiaj, to to, że od znieczulenia minęło ponad 5 godzin, a ja nadal nie czuję przedniej strony ust - właściwie to jakieś czucie wraca, ale strasznie wolno. w dodatku boli mnie szczęka w zawiasie, gdy próbuję ją szeroko otworzyć - podejrzewam, że przyczyną jest siedzenie przez ponad godzinę na fotelu dentystycznym przy nieustannym pełnym 'rozwarciu' paszczy... masakra...

w dodatku powróciły myśli na temat aparatu kosmetycznego. wrrr!!

niedziela, 24 lutego 2013

oby strach miał wielkie oczy.

czas spać - jutro niestety (albo stety) wielki dzień. po dwóch tygodniach odpoczynku od borowania/wiercenia itp atrakcji czas do tego wrócić, by sprawy w końcu ruszyły. na rozluźnienie wypiłam trochę whisky - i mam nadzieję, że mi to nie zaszkodzi jutro. ilości były tak znikome, że alkohol do max 5 nad ranem powinien "wyparować" z mojego organizmu (ah te internetowe alko-kalkulatory).

oczekuję też z niecierpliwością kredytu. nie chcę nawet myśleć o odmowie. chyba się załamię totalnie, gdy odmówią. zostanie mi wtedy wyrywanie "na raty" na kartę medyczną (za darmo - to jakiś plus). to zawsze jakieś wyjście... i pewnie gdyby nie mój strach przed dentystami, od razu bym się na to zdecydowała, a dziś miała to za sobą. jedno jest pewne - jeśli nie dostanę kredytu, pomimo strachu zdecyduję się na wyrywanie przy znieczuleniu miejscowym - stan moich ósemek nie pozwala mi dłużej czekać... brrr :(

metal czy kosmetyczny? decyzja zapadła.

dłuuuugo myślałam o tym, który aparat wybrać. właściwie od momentu ostatniej wizyty u ortodonty, kiedy to pokazał mi sztuczną szczękę z obydwoma (połowa kosmetyczna, połowa metal). przed tym wszystkim byłam zdecydowana na przezroczysty. bo pracuję z klientami, bo ogólnie mniej widoczny. ale gdzieś przypadkowo przeczytałam o wadach aparatów kosmetycznych. zaczęłam szukać, kopać, czytać ile wlezie... a mój zapał co do aparatu kosmetycznego malał z każdym dniem. dziś w końcu znalazłam zdjęcia, gdzie ktoś miał białe zamki, ale zęby nie były śnieżnobiałe. moje niestety bielą nie powalają, nawet po latach używania past wybielających i Listerine White. taki kolor kości. może spróbuję je wybielić po ściągnięciu aparatu. wracając do tematu - białe/przezroczyste zamki na ciemniejszych zębach (lub odwrotnie - przebarwione zamki na białych zębach) wyglądają wręcz obrzydliwie - i to właściwie przeważyło na max.

zakładam metalowy.

dlaczego to nie przestaje??

przez te tabletki czuję dziwny ból brzucha. wiem, jest ich po prostu za dużo. teoretycznie nie powinnam ich brać dłużej niż 7 dni - a biorę trzeci czy czwarty miesiąc... ale inaczej bym chyba oszalała :/ pomimo, że ból nie jest mocny, potrafi nieźle dokuczyć...

poprawka kanałowego już jutro. za 24h będę już godzinę po zabiegu. podejrzewam, że mój ból się nie skończy, a doktorek zapewne usunie część korzenia, może nawet powierci w kości, co może nieźle boleć, gdy znieczulenie zejdzie. ale chyba największą ulgą będzie to, że coś w tej kwestii w końcu ruszy i od jutra będzie tylko lepiej... niby jest te 5% szans, że leczenie się nie powiedzie, ale staram się tego nie widzieć...

mam też nadzieję, że decyzję z banku podejmą w miarę szybko i że będzie ona tym razem pozytywna. naprawdę chciałabym mieć to wszystko za sobą już w ten piątek, a potem tylko czekać na aparat...

sobota, 23 lutego 2013

nadal boli.

opuchlizna z pomiędzy jedynek już zeszła,ale nadal boli. jedzenie nadal sprawia mi ból... nie boli jedynie, gdy mogę coś zjeść, wkładając to od razu gdzieś pomiędzy czwórkę a szóstkę - niestety zrobienie tego z kanapką jest dość trudne... chyba wrócę do "samochodzików" :/

jeszcze 1,5 dnia do kanałowego. nadal mnie to trochę przeraża, chociaż miałam robioną w nim przecież gorszą rzecz (nie mam w nim nerwów itp) - chodzi tylko o wyczyszczenie tego, co tam jest + włożenie nowego. i może nie tyle, że panicznie się boję, czy coś. wiem, że przeżyję :P tylko po prostu takie wizyty nie są przyjemne i niefajnie się na nie czeka... a najlepiej, gdyby było już po.

mój facet dzwonił do banku zapytać, co z naszym kredytem. niestety, nadal nie podjęto decyzji i najprawdopodobniej będzie w poniedziałek. jeśli dostaniemy kredyt (a mam nadzieję, że nasze szansy, jako pary, są dużo większe - tym bardziej, że kwota mniejsza), wyrwę wszystko w terminie - czyli 1 marca. będę tylko musiała jak najszybciej zgłosić to w pracy i zdążyć wziąć urlop... no i znaleźć zastępstwo na sobotę. naprawdę liczę na to, że się uda...

a póki co czas umyć zęby po posiłku... dzieki Bogu mam tą miękką manualną szczoteczkę od ortodonty, bo inaczej mycie zębów przez te wszystkie bolączki byłoby wręcz katorgą...

czwartek, 21 lutego 2013

ból ból ból...

zjadłam wczoraj paczkę chipsów, Lay's solone. jadłam przednimi zębami, żeby nie wciskać chipsów w dziurawą jedynkę... w nocy obudził mnie ból i coś dziwnego w buźce - pomiędzy jedynkami, na podniebieniu, mam spuchnięte dziąsło!! musiało mi się coś wbić w trakcie jedzenia i spuchło... przygryzam to zębami, gdy zamknę szczękę i boli... boli też policzek od wewnętrznej strony (też przygryzany - w nocy przez sen widocznie coś próbuję z tym zrobić i gryzę wszystko dookoła :/ )... przepłukałam szałwią i posmarowałam maścią z apteki - nie jest już tak spuchnięte (przynajmniej czuję, że jest mniejsze), ale boli nadal... sytuacja jest tragiczna - lewą stroną nie jem od listopada (ósemka z nerwem na wierzchu), prawą stroną nie jem, by dziurawej prawej ósemki nie załatwić tak, jak lewej), a teraz dodatkowo przez ból mam problem, by jeść przednimi zębami. uwierzcie mi, mam ochotę wykrzyczeć "kurvv@" na cały regulator...

do kanałowego mam 3 dni... boję się, bo idę do innego dentysty niż dotychczas (to zwykły dentysta, nie osoba zajmująca się dentofobami) - do tej pory jedynie zaglądał mi w zęby, nie dotykajac ich :/ nie wiem, jak leczy... opinie są pozytywne, więc zobaczymy. w każdym bądź razie nie ucieknę - po prostu muszę zrobić choć krok do przodu... ale jakiś kardiolog w okolicach, w razie zawału ze strachu, by się przydał. ta szóstka to jednak dużo poważniejsza sprawa niż te zwykłe plomby, które robiłam do tej pory...

z ratami nie odpisali. napisałam 2 maile, więc cholera nie wiem o co chodzi. dowiem się jutro po pracy... póki co muszę coś zjeść (nie wiem, jak mi to wyjdzie), bo za chwilę do pracy. mam nadzieję, że przestanę tam myśleć o tej pieprzonej gulce na podniebieniu :/

środa, 20 lutego 2013

jak ten czas szybko leci :)

dziś środa, a w poniedziałek idę na leczenie szóstki. dopiero dziś zdałam sobie sprawę, że to jeszcze tylko kilka dni. i zaczęłam się również bać... za równy tydzień mam też konsultację z drugim ortodontą. zaczełam się jednak zastanawiać nad słusznością wyrwania tylu zębów. są opinie, które mówią, że siódemki zostaną na swoim miejscu (nawet, jeśli usunie się ósemki), więc rzeczywiście reszta zębów i tak się nie zmieści... cóż, pójdę do tego drugiego ortodonty i zobaczymy, co wymyśli.

jakiś czas temu zaczęłam rozglądać się za nową szczoteczką do zębów. obecna, Oral B Vitality po prostu mnie męczy, często kłuje wręcz w dziąsła, przez co utrudnia to czyszczenie i muszę wspomagać się nawet patyczkami higienicznymi. co prawda muszę się z nią jeszcze pomęczyć, bo finanse nie pozwolą mi na zakup nowości, dopóki nie założę aparatu, a moja sytuacja finansowa się nie ustabilizuje, ale warto mieć coś na oku.

warunki były dwa - koniecznie musi być elektryczna i ułatwiać życie z aparatem ortodontycznym. po przejrzeniu masy ofert i ocenie, czy nadają się do aparatu, wybrałam taki zestaw:


jest to Waterpik WP900 - szczoteczka soniczka z wbudowanym irygatorem. koszt to około 150 - 170 euro za taki zestaw. przeczytałam na jej temat tysiące opinii i nie sądzę, bym żałowała zakupu. obawiam się jednak, że może być problem, jeśli chodzi o podłączenie do prądu. zasilanie jest sieciowe, a niestety żadna irlandzka łazienka nie jest wyposażona w gniazdko... dzieki Bogu, takowe jest zaraz za drzwiami, ale to i tak utrudnienie, bo będę musiała poprowadzić kabel i być może przedłużacz. ciężka sprawa... ale to nic, coś wymyślę. mam dużo czasu :)

zanim założę aparat, chciałabym kupić zestaw do polerowania zębów:


to akurat jest dużo tańsza sprawa (27 euro w Argosie), więc mam nadzieję, że spokojnie będe mogła sobie na nią pozwolić.

dziś ząb mnie nie boli. w sumie czuję jakieś przypominanie, że nie wszystko jest w porządku, ale niewiele mi przeszkadza. tabletki przeciwbólowe mogę więc ominąć szerokim łukiem i mam nadzieję, że zostanie tak do samego leczenia.

wtorek, 19 lutego 2013

ała...

przedwczoraj skończyłam brać antybiotyk. i już wczoraj przyczepił się na nowo ból zęba... najgorsze, że nawet nie wiem, skąd ten ból - czy to dolna czy górna ósemka, czy szóstka... masakra... trochę pomaga przepłukanie wodą z solą, ale to krótkotrwałe... na Nurofen niestety chyba już się uodporniłam, bo nadal pobolewa... w końcu przedawkuję :/ nie wspomnę już o tym, w jakim stanie jest mój żołądek po takiej kuracji (na przeciwbólowych jadę od grudnia 2012 - obiecałam sobie zrobić zęby po świętach i pomimo, że w styczniu zgodnie z obietnicą zaczęłam, najgorsze problemy nadal zostały...). męcząca sprawa :(

poniedziałek, 18 lutego 2013

bez zmian...

w sprawie moich zębów nic się nie zmieniło. zaczęłam za to kombinować, jak to załatwić... póki co kanałowe odbędzie się tak, jak powinno (25 i 27 lutego), wizyta u drugiego ortodonty również (bezpłatna, więc nic by się nie zmieniło). natomiast wyrywanie i wizytę u pierwszego ortodonty będę musiała przesunąć... nie wiem na kiedy niestety - czy tydzień, czy dwa tygodnie później... dziś drugi raz aplikujemy o kredyt - tym razem wspólnie i o mniejszą kwotę. jeśli teraz się nie uda, to ja nie wiem, co zrobię...

piątek, 15 lutego 2013

infekcja...

dostałam dziś e-maila z kopią mojego rentgena, zrobionego przez ortodontę. oto moja szóstka, tykająca bomba zegarowa. tak właśnie wygląda zainfekowany ząb - chodzi o otoczkę wokół korzeni. infekcja powstawała naprawdę długo, od leczenia kanałowego minęły ok 2 lata. nic o niej nie wiedziałam do czasu zdjęcia w gabinecie ortodonty. od jakiegoś czasu przypomina o sobie bólem...


nawiązując do mojej "depresji" - po uspokojeniu się na chwilę, znów się rozbeczałam. nienawidzę czuć się bezradna... już nawet pracodawcę uprzedziłam o moich planach i urlopie (musiałam dowiedzieć się, jak sprawa wygląda), nastawiłam się... a teraz kompletnie nie wiem, co robić... przesuwać wszystko w czasie? czy przerwać w ogóle... 

dlaczego zawsze, jak coś sobie postanowię, wszystko musi się spieprzyć??? ;(

załamka...

odmówiono nam kredytu... powód? brak oszczędności... do cholery, gdybyśmy mieli oszczędności, nie musielibyśmy brać kredytu!!!!

moje zęby stoją teraz pod znakiem zapytania... chyba, że odważę się na wyrywanie na kartę medyczną, bez sedacji... Jezu, przecież ja umrę ze strachu :( nie odważę się... nie ma bata... poza tym musiałabym wyrywać na raty... nie ma szans, bym dostała tyle urlopu... szlag by to wszystko trafił...

dostalam również kopię mojego prześwietlenia od ortodonty. infekcja w szóstce wygląda wręcz przerażająco... jeśli czegoś z tym nie zrobię, źle to się skończy...

nawet nie chcę o tym wszystkim myśleć :( wystarczy już, że poryczałam się jak dziecko...

czwartek, 14 lutego 2013

spokój i niepokój

spokój, bo ósemka, ta z poprzedniego postu, mi nie dokucza - ale faktem jest też, że jej w egzystencji zbytnio nie przeszkadzam. bałam się też jeść normalne rzeczy, ale odważyłam się - i jesli uważam, nic złego się nie dzieje. może brak bólu spowodowany jest również antybiotykiem... mam nadzieję, że spokojnie przeturlam się te 2 tygodnie - w końcu zostało 15 dni... tak się złożyło, że będzie to w dzień mojej wypłaty :D jedną dwutygodniówkę dostanę jutro, kolejną właśnie w dniu zabiegu... może to i dobrze, bo po sedacji przez tydzień nie wyjdę z domu, co pomoże mi zaoszczędzić trochę pieniędzy.

niepokój natomiast wynika z braku informacji na temat kredytu. mieliśmy coś wiedzieć we wtorek/środę, a dziś czwartek i nadal nic nie wiem. mój men próbował dzwonić, niestety odzywa się sekretarka... nie wiem, może akurat była na lunchu. w każdym bądź razie bez tego kredytu mogę raczej odwołać zabiegi... a wtedy szlag wszystko trafi...

mam nadzieję, że wszystko szybko się wyjaśni z korzyścią dla mnie...

środa, 13 lutego 2013

masakra...

przepłukałam zęby wodą z solą, jak zawsze... stwierdziłam też, że w końcu przeczyszczę dziurę w ósemce (tą drugą - tą, której nie dotykam ze względu na ból). solanka wypłukała to, co tam było... moim oczom ukazała się czerwona kropka... mam wrażenie, że to nerw na wierzchu, stąd ból przy dotyku... nie jestem odporna na takie widoki, stąd właściwie momentalnie zrobiło mi się słabo i musiałam przerwać mycie zębów :/

najgorsze, że dzień wyrywania nastąpi dopiero za 2,5 tygodnia. w sumie za 2 tygodnie zobaczę się z dentystą tak czy inaczej. biorę antybiotyk, by "zbić" stan zapalny. nie boli, gdy płukam, gdy coś piję, gdy przypadkowo włazi mi tam jedzenie. ale to otwarta rana... i boję się, bo nie wiem, co z tego może wyjść.

najgorsze jest to, że nie pójdę do dentysty. nie mam po prostu pieniędzy, poza tym zaplanowanie zabiegu w sedacji to nie takie hop siup - a niestety nie dam sobie tego wyrwać, gdy będę w pełni świadoma, co się dzieje. skoro na widok takiego zęba zrobiło mi się słabo, to przy rwaniu mogłabym zemdleć...  nadal nie doczekaliśmy się decyzji w sprawie kredytu, więc tym bardziej nie ma szans, by to przyspieszyć. obyśmy go dostali, bo jak nie przyznają, to o wyrywaniu moge zapomnieć...

zostaje mi unikać jedzenia, które będzie tam włazić (witajcie jogurty, lody i galaretki na full time), dbać o higienę jamy ustnej na 200%... i przekulać jakoś te 2 tygodnie...

tak cholernie męczy mnie już temat zębów... nie ma dnia, bym nie czytała o zębach...czy to fora, czy filmy na youtube, czy jakieś porady, co się dzieje... mam dosyć, naprawdę mam dosyć tematu zębów... :(

wtorek, 12 lutego 2013

znowu :/

znów ukruszyła mi się ósemka - tym razem po drugiej stronie. co najśmieszniejsze - podczas mycia zębów!! mam wrażenie, że ten ząb jest totalnie martwy. chociaż jakimś cudem boli, gdy niechcący wbiję tam szczoteczkę. nie wiem, jak oni wyrwą tego zęba, skoro mi te odłamki pękają w paznokciach. złapią kleszczami, a to rozsypie się w drobny mak!! jak dobrze, że będę "spać" i będzie mi wszystko jedno...

za 17 dni pozbędę się tych pieprzonych ósemek raz na zawsze... naprawdę nie mogę się doczekać... szczególnie, że w tym dniu wszystkie problemy z zębami wreszcie się zakończą, zostanie mi zagojenie ran po ekstrakcjach i założenie aparatu...

szykuje się tydzień dentystyczny...

zabukowałam przed chwilą wizytę w drugiej klinice ortodontycznej. zanim zadzwoniłam, dowiedziałam się, że jest to wizyta totalnie bez opłat, nawet RTG jest bezpłatne podczas pierwszej wizyty. dlaczego więc nie skorzystać? być może uchroni mnie to przed wyrywaniem piątek - chociaż szczerze straciłam już na to nadzieję, warto mieć drugą opinię.

podsumowując, szykuje się więc wspaniały tydzień dentystyczny!! do 24 lutego mam spokój z wszelkiej maści dentystami. a potem...

Poniedziałek 25/02
8:30 - rozpoczęcie ponownego leczenia kanałowego szóstki.

Środa 27/02
8:30 - dokończenie ponownego leczenia kanałowego szóstki
14:00 - wizyta w klinice ortodontycznej (nr 2)

Piątek 01/03
11:00 - zabieg usuwania zębów w sedacji.

i cały następny tydzień - skręcanie się z bóluuu :) ehh... a jak ból ustąpi - aparat - i kolejny bólll... jeee... niezła perspektywa...

muszę jeszcze załatwić wolne w pracy... wzięłam kilka formularzy, by sobie to wszystko nakreślić... żeby mnie kurde nie wywalili z roboty za tyle próśb :/

poniedziałek, 11 lutego 2013

klinika mnie załamała :/

dziś rano byłam na kolejnej konsultacji w klinice... niestety, nie jestem szczęśliwa z powodu tego, co usłyszałam...

1. wyrwanie 8 zębów jest konieczne. wg lekarza nie zmieni to właściwie nic w mojej twarzy... stwierdził z uśmiechem, że nie powinnam się bać, a on wie co mówi, bo współpracuje z ortodontami od 32 lat... nie wiem, czy powinnam się z tego powodu cieszyć - że mam doświadczonego lekarza, czy raczej podłamać tym, że dzięki temu do dziś jest za przestarzałymi metodami :/

2. koszt. leczenie kanałowe będzie mnie kosztować €850 euro, wyrwanie 8 zębów - €1650 (ze zniżką 500€ - jako że to multi usługa). razem daje to 2,5tys €. karty medycznej nie honorują, to prywatna klinika. wspaniała wiadomość, biorąc pod uwagę kredyt na 3000€ - którego nawet jeszcze nie dostaliśmy.

3. kolejny antybiotyk do kolekcji. mój facet się ucieszy, gdy zacytuję mu rozmowę z lekarzem...
- bierzesz tabletki antykoncepcyjne?
- tak...
- nie ufaj im przez następne 2 tygodnie... nie chciałbym być winny nieplanowanej ciąży :P

podsumowując, przeleciało mi przez głowę, by w cholerę rzucić to całe zamieszanie... z drugiej strony w Polsce nie mogłabym sobie pozwolić na takie rzeczy... w końcu na co mam wydać zarobione pieniądze, jak nie na to, co jest mi potrzebne...

25 i 27 lutego mam umówione wizyty w sprawie leczenia kanałowego szóstki - dają mi 95% szans na jej uratowanie, a jeśli się nie uda, wyrwą mi tą szóstkę zamiast piątki... mogli tak w ogóle zadecydować od razu - mogłabym zaoszczędzić kasę :/ chociaż nie wiem, jak oni to policzą...

w sumie nie ma nad czym myśleć... ale spieprzyło mi to humor wystarczająco...

niedziela, 10 lutego 2013

zaczyna mnie to męczyć...

od kilku dni przeglądam wątki dotyczące zmiany rys twarzy po wyrwaniu zębów. 90% ludzi serdecznie to odradza. mowa o zapadających się policzkach, wąskiej szczęcie, przesuwaniu żuchwy, wydłużaniu nosa... niestety, zaczęłam wręcz panikować.

napewno pójdę na konsultację do przynajmniej jeszcze jednego ortodonty. nikt inny mnie w tym wszystkim nie upewni...

sobota, 9 lutego 2013

obserwacja...

wczoraj po leczeniu zęba w klinice nr 1 tradycyjnie obejrzałam pod lusterkiem wykonaną pracę pani doktor. nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, że górne siódemki mam dość podłużne (w sumie widziałam to, ale jakoś nie zainteresowałam się tym) i nie idą "z nurtem" szczęki, tylko są pod kątem... mam nadzieję, że gdy wyrwę piątki, ortodonta naprostuje mi je :P i wtedy te piątki chociaż trochę się pokryją... dobra, uspokoiłam się :P

nadal jednak martwi mnie sprawa dolnych piątek. stłoczenie nie jest specjalnie duże, więc jeśli usunę aż 4 zęby, to boję się, że będą mi się zaczynać zbyt daleko :/ a tego nie chcę...

muszę zrobić sobie listę pytań do ortodonty... i umówić się na jakąś wcześniejszą wizytę. przecież nie pójdę z jednym pytankiem... w sumie to mam już 2 :P może lista się powiększy...

piątek, 8 lutego 2013

mam medical card :)

wczoraj dostałam informację, że przyznano mi Medical Card :) a to oznacza darmowe wizyty u lekarza i dentysty, czasem też antybiotyki... mój men też skorzystał :) więc w niedalekiej przyszłości wyślę go na załatanie dwóch dziur, z którymi od jakiegoś czasu zwleka.

dentystyczne usługi są refundowane - niestety, są strasznie ograniczone... w ciagu roku kalendarzowego mam prawo do jednej darmowej pełnej egzaminacji zębów, mogę też zrobić 2 wypełnienia (wraz ze znieczuleniem), a do tego nielimitowana liczba ekstrakcji xD cóż, mój limit w tym momencie wynosi 32 :P niby nie jest to dużo, ale biorąc pod uwagę, że ktoś raz do roku porządnie skontroluje zęby, to te dwie plomby mu w zupełności wystarczą. mi tam więcej do szczęścia nie będzie potrzebne :) wszystkie zeby mam wyleczone - pozostała kwestia szóstki i wyrwania 8 zębów. nie jestem pewna, czy klinika, którą wybrałam, robi zabiegi na MC. niestety, nie ma takiej informacji nigdzie i obawiam się, że nie zrefundują... a szkoda by było, skoro mam prawo zrobić to za darmo. jeśli trzepną mi cenę, że spadnę z krzesła, to chyba przejdę się gdzie indziej... mieć tyle kasy w kieszeni a nie mieć, to jednak różnica.

dziś byłam na ostatniej wizycie w klinice nr 1. o dziwo, nawet znieczulenie, którego nienawidzę, nie bolało tak bardzo, jak poprzednim razem. może humor poprawiło mi powitanie słowami "my favourite patient! :D", może fakt, że nie zapłacę xD w każdym bądź razie było o wiele przyjemniej :) z moja ulubioną panią dentystką mam nadzieję się jeszcze zobaczyć przy okazji scalingu i polishingu przed założeniem aparatu. polubiłam tą babkę tak bardzo, że teraz będę tęsknić za wizytami ;)

niestety, pomimo, że wie, że ją lubię, nie pocieszyła mnie w sprawie wyrywania piątek... stwierdziła, że rzeczywiście mogę tego potrzebować i małe znaczenie ma tu fakt, że usunę ósemki... ważniejsze jest zrobienie miejsca na przodzie... a na marginesie ósemki wcale nie muszą zrobić tak dużo miejsca, co mogłoby spowodować kolejne stłoczenie za kilka lat... jeśli klinika nr 2 będzie miała podobne zdanie, nie będę miała wyjścia :(

czwartek, 7 lutego 2013

coraz bardziej przerażona...

w panice zaczęłam mierzyć zęby i sprawdzać, ile miejsca zajmą, jeśli wyrwę ich osiem... albo źle mierzyłam, albo będę mieć naprawdę sporo miejsca :( przecież to masakra, wierzcie lub nie, ale boję się okropnie, że oszpecą mnie na całe życie :(

na piątkowej wizycie zapytam dentystki, jak ona to widzi, potem w klinice w poniedziałek czy wtorek również... a na końcu umówię się z ortodontą na wcześniejszy dodatkowy termin i przedyskutuję kwestię niewyrywania piątek... jeśli będzie nalegał, wtedy najprawdopodobniej zmienię ortodontę...

a póki co idę spać... choć pewnie przez kotłujące się w głowie myśli nie zasnę :(

środa, 6 lutego 2013

przerażenie...

nie pisałam wczoraj z przerażenia. co prawda nie poznałam jeszcze kosztów wyrywania (poznam w przyszłym tygodniu), ale ortodonta zmienił zdanie i nakazał mi wyrwać nie 4, a 8 zębów!! wszystkie ósemki + wszystkie zdrowe piątki. próbuję sobie to racjonalnie wytłumaczyć, ale chyba muszę poszukać kogoś, kto to oceni, bo zaczynam wątpić...

póki co zeszła noc była tragedią... cała dolna prawa szczęka bolała przeokrutnie... tabletki przeciwbólowe wzięłam ponad dawkę, a i tak nie pomogło... przepłukiwałam zęba Listerine'm, użyłam woreczka z lodem, przykładałam Amol na całej długości... w końcu popłakałam się z bólu... po tym trochę ustąpiło, ale rano znów musiałam wziąć tabletkę... póki co pobolewa, ale tak słabo, że narazie powstrzymam się od Nurofenu...

postanowiłam jeść rzeczy, które nie będą mi włazić w tą 'ósemczą' dziurę  - uniknę skrobania szczoteczką, bo może tym podrażniam...

jak mi dentystka w piątek nie przepisze Ketanolu z własnej woli, to jej siłą wydrę tą receptę...

ps. ortodonta nie pobrał opłaty. tyle dobrze...

wtorek, 5 lutego 2013

nadal cisza...

prawa ósemka dokucza mi coraz bardziej. dziś rano znów męczyłam się z bólem. obudziłam się ok 5 rano. byłam śpiąca, nie chciało mi się wstawać, by wziąć tabletkę. lekko przysnęłam, by znów obudził mnie ból. po 3 godzinach walki poddałam się i wstałam.


klinika się nie odezwała. przyjmijmy drugą wersję, że skontaktowali się, ale ortodonta chciał mnie obejrzeć przed podjęciem decyzji (nie sposób zapamiętać szczęke każdego pacjenta z detalami), a że wizyta tuż tuż (już za 1,5h), to wszystko mi powie na wizycie. plan z poprzedniego posta jest więc utrzymany. tak że w przeciągu 2 godzin powinnam wiedzieć, co mi zrobią, a w przeciągu trzech - oby mogli mi powiedzieć z marszu, ile będzie mnie to kosztować... i wtedy będę mogła zadecydować, co z kredytem.

no i co?

guzik. nie zadzwonili. umówmy się więc, że nie udało im się skontaktować z moim ortodontą. bo w sumie to chyba w ich pieprzonym interesie jest zabiegać o klienta. a na mojej głupocie niestety zarobią sporo, o czym doskonale wiedzą.

zrobię więc tak, że jutro u ortodonty zapytam, co mam robić. niech napisze list do kliniki, ja sobie go zabiorę, pokażę w klinice i niech na tej podstawie wycenią wszystko. to chyba będzie najlepsze rozwiązanie.

póki co na zegarku 2:20. nienawidzę tak późno chodzić spać, bo wiem, że rano będzie masakra. ale z drugiej strony tak bardzo nie chce mi się spać... no w sumie może troszeczkę. w końcu zapowiadali, że w Irlandii spadnie śnieg. duuużo śniegu. mam więc nadzieję rano wstać i zobaczyć za oknem bielutki puch!!

jak dobrze, że wzięłam tabletkę przeciwbólową i zasnę 'bezboleśnie'...

Archiwum bloga