Szukaj na tym blogu

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 25 lutego 2013

bolii...

przez tą szóstkę nie mogę nic zjeść. boli. może nie tyle sama z siebie, bo jak jej nie ruszam, to jest ok. ale jak coś ugryzę, nacisnę, to O MATKO! ... nie ma co się dziwić, rozwalili mi tego zęba po sam korzeń... szczękościsk i ból w zawiasie powoli mija,ale nadal swobodnie nie otworzę ust. może jutro. mam nadzieję, że w środę założy mi cement i po krzyku - chociaż zarezerwował sobie na to aż godzinę, czyli tyle, co dzisiaj... na zdjęciu widziałam, że korzenie wypełnił, więc mam nadzieję, że zarezerwował sobie tą godzinę na zrobienie zdjęć, sprawdzenie postępów jak tam infekcja i założenie tego hipertwardego cementu.

tak w ogóle to średnio jestem zadowolona z podejścia tego dentysty. może dlatego, że wolę panią z kliniki nr 1 - delikatna, miła. a ten facet robi to tak, jakby świnię patroszył. jak typowy polski dentysta... już pominę, że patrząc w mikroskop, wbił mi igłę w wargę. maski na usta nie założył - dobrze, że chociaż rękawiczki wymieniał bardzo często...

może nie powinnam tak robić, ale nie umyję już dzisiaj zębów. jak dotknę szczoteczką tej szóstki (myśl o elektrycznej przyprawia mnie o dreszcze), to upadnę z bólu. swoje też zrobi to, że szczęki nie mogę otworzyć wystarczająco... przepłukam solanką, płynem do płukania ust i tak zostawię. zaparzę sobie jeszcze szałwię, żeby rano przepłukać. no i nastawię się na dietę jogurtowo - lodową + tzw gorące kubki w proszku. innego wyjścia nie widzę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz