Zasnęłam szybko, ale budziłam się w nocy kilka razy - ja sama nerwów jako takich nie odczuwam (może trochę), ale moja podświadomość już niestety tak. Wiem napewno, że ten dzień będzie najgorszy, jeśli chodzi o przygotowanie zębów do aparatu. Będę musiała na nowo przyzwyczajać się do szczeki, będę seplenić, znów będzie mnie wkurzać schodzące znieczulenie (tym razem z całych ust). No i lód. Nienawidzę zimna...
Wczoraj wieczorem zauważyłam w ósemce coś dziwnego - jakby dziąsło się do niej wlało i spływało po ściance do środka wprost na miazgę - i dam sobie rękę uciąć, że dzień wcześniej tego nie było. Mam dość tych rewolucji... niech mam to już za sobą, bo pomimo trudności ulga będzie niewyobrażalna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz