cóż, w tej chwili nie ma już odwrotu. 8 zębów leży cobie w pudełeczku na stoliku nocnym.
co do samej ekstrakcji - nic nie pamiętam :D po papierkowej robocie, czyli przeczytaniu zgody, ostrzeżeń o komplikacjach, krótkim wywiadzie dentysty podłączono mnie do maszyny, która dawkowała lek dożylnie... i po pewnym momencie wręcz odleciałam :D obudziłam się w momencie, kiedy pielęgniarka wciskała mi gazy do ust, a ja miałam zakryte oczy czymś różowym. po kilkunastu minutach leżenia i zastanawiania się, kiedy w końcu zaczną coś robić, pielęgniarka w końcu pomogła mi wstać z fotela i ściągnęła śliniaczek :D to oznaczało tylko jedno - zabieg skończony xD
czułam się okropnie przez pierwsze dwie godziny - plułam krwią jak zła (8 ran jednak zrobiło swoje), kręciło mi się w głowie. wzięłam tabletkę przeciwbólową, którą dała mi pielęgniarka (cały blister) i zadzwoniłam do mamy na skype xD rozmawiałam normalnie, gdybym nie była zmęczona i osłabiona (od śniadania nie jadłam nic - zresztą dopiero 12h później napiłam się soku przez rurkę), a ona nie wiedziała o zabiegu, to nie domyśliłaby się, że jeszcze 2h wcześniej spałam na dentystycznym fotelu, gdzie robili mi takie cuda :P nie mam żadnych szwów, doktor pomimo trudnych przypadków uniknął rozcinania dziąseł (cud!!!), a zęby wyciągał w całości (jak on to zrobił, przy dolnych ósemkach, kruszących się od jedzenia i zatopionych w dziąśle, to chyba nigdy się nie dowiem). później się zdrzemnęłam i obudził mnie okropny ból szczeki - jakby mi ktoś obił twarz. wzięłam nurofen, przykładałam chwilę woreczki z lodem... po 20 minutach zapomniałam o bólu :) nie spuchłam wcale i mam nadzieję, że to już nie nastąpi.
teraz tylko już czekam na aparat :) a póki co przez 2 tygodnie będę szczerbatą 'babcią' ;) w międzyczasie chyba zapiszę się na jeszcze jedną wizytę u dentysty - po wyrwaniu piątki, tak jak podejrzewałam, na szóstce ukazały się 2 małe ubytki - wolę je naprawić, zanim ortodonta powie mi, że on nie zamknie takiej szpary i nie założy aparatu, dopóki nie będzie to wyleczone... myślę, że w przyszłym tygodniu umówię się na wizytę.
wkurzają mnie cholernie te szpary - język mi się plącze, włazi tam... masakra... wygląd też nie najciekawszy... ale się zagoi ;) a teraz byle bez komplikacji.
Szukaj na tym blogu
Łączna liczba wyświetleń
wtorek, 26 marca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2013
(100)
-
▼
marca
(26)
- dzień 5 po ekstrakcjach.
- 4 dzień... i depresja poekstrakcyjna.
- zaczyna mnie to męczyć...
- stało się ;)
- a buu!!
- Pierwszy z dwóch wielkich dni.
- to już jutro...
- Nie mogę spać.
- Chlorhexidine gluconate
- miałam pisać, ale...
- dwie wiadomości.
- Stres :(
- 1...
- jeszcze chwila.
- leń.
- No to juz po pierwszych wrażeniach :P szczoteczka...
- Zęby zaczęły boleć.
- no i mam :)
- czas ruszyć z kopyta!!
- wkurza mnie policzek!! + 25kg...
- uff :)
- delikatna zmiana planów...
- I hate nights...
- szczękościsku ciąg dalszy...
- nowy terminarz :)
- yes yes yes!!
-
▼
marca
(26)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz