Szukaj na tym blogu
Łączna liczba wyświetleń
piątek, 29 marca 2013
dzień 5 po ekstrakcjach.
jedynki zrobiły mi się wrażliwe na zimno - a właściwie tylko prawa (moja prawa) jedynka. nie wiem, o co chodzi - może w nocy za bardzo wyrównuję zgryz i je przyciskam, bo już się na tym złapałam. dziś o 4 rano obudził mnie ból szczęki, wzięłam tabletkę. obudziłam się przed ósmą, powstrzymywałam się przed przeciwbólówką, zasnęłam ponownie. po kolejnym przebudzeniu o 11:00 przykładanie zimnym niewiele pomogło - doszłam do wniosku, że jeśli nie wezmę tabletki i nie rozruszam szczęki, ból nie przejdzie. wzięłam tabletkę, zjadłam lody na śniadanie, umyłam zęby (nieporadnie, bo muszę to robić partiami, ale jednak), oczyściłam język (walczę z okrutnym nalotem - to chyba wynik przyjmowania wyłącznie płynnych i półpłynnych produktów). przeszło. do dentysty nie poszłam, bo nie czuję nic, co mogłoby niepokoić. ból szczęki może być spowodowany tym, że dziąsła przez noc się ściągają i goją, stąd mam wrażenie, jakbym dostała w papę - nie jest to ból opisywany jako ból przy suchym zębodole czy coś. po ekstrakcji dostałam karteczki, z zaleceniami, a na nich numery telefonów - w godzinach otwarcia i poza nimi - w razie, gdyby coś się działo. co prawda wolałabym doktorka nie męczyć w świąteczny weekend i mam nadzieję, że nie będę musiała - ale w razie czego kontakt mam. w każdym bądź razie po świętach tak czy inaczej się przejdę na kontrolę.
przepłukuję usta antyseptykiem (chlorhexydyna) nawet kilka razy dziennie, myję po każdym posiłku, jem jedynie rzeczy o konsystencji kremu (żadnych grudek itp), więc wszystko ładnie się wypłukuje podczas zwykłego przelewania wody w ustach poprzez przechylanie głowy w różne strony. ból z czasem powinien zelżeć. a gorąco i słabo robi mi się na widok ran (o czym już wcześniej pisałam) - chyba powinnam przestać je tak często obserwować...
póki co przymierzam się do metamorfozy - kupiłam wczoraj jasnobrązową farbę (a właściwie ciemny blond) i 'dojrzewam' do jej użycia ;) a zrobić to muszę jeszcze dziś...
czwartek, 28 marca 2013
4 dzień... i depresja poekstrakcyjna.
powiem szczerze, że zaczyna mnie łapać depresja poekstrakcyjna. wszędzie propozycje świątecznych potraw, tematy o jedzeniu, filmy o jedzeniu.. a ja wpierdzielam jogurty i zupki popijając sokami marchwiowymi. jak będę w stanie pojechac dzisiaj do tesco po farbę do włosów, to przy okazji zrobię zapas lodów. rzygam tym słodkim smakiem, serio. nie jadłam jeszcze kisieli instant, ale to chyba kwestia czasu.
i jak sobie teraz przypomnę wielkanocny stół, sałatki, jajka (w tym roku użyłabym sosu czosnkowego zamiast majonezu), czekoladowe króliki... mam ochotę wykrzyczec całemu światu, jak mi cholernie źle!!! tym bardziej, że cała ta jazda miała być zakończona dawno temu, ekstrakcje miały być 1 marca, ja od 9 dni powinnam nosić aparat!!!!
robię się agresywna, wiem. ale ta bezsilność mnie wykańcza. nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek była aż tak ograiczona w jakikolwiek sposób. siedzę w domu całymi dniami, czuję się okropnie przez dietę, albo przesypiam cały dzień, albo ślęczę przed komputerem, bo boję się wstać z łóżka na dłużej (zawroty głowy itp), a nikogo w domu nie będzie minimum do 20:00, więc jeśli coś się stanie, to nikt mnie nie znajdzie. urlop wykorzystuję na łóżko zamiast na wakacje. i wszystko przez te pieprzone krzywe kły!!!! jakby nie mogły wyrosnąć prosto - i mogłyby się nawet psuć, wizyta i dentysty i po kłopocie, ale ten aparat, którego nawet jeszcze nie ma, tak dał mi popalić, że już jestem nim zmęczona...
środa, 27 marca 2013
zaczyna mnie to męczyć...
* po pierwsze - jedzenie i samopoczucie. masakra. jedzenie jogurtów i zupek z torebki przyprawia mnie o osłabienie. wszystko robię w zwolnionym tempie, szybko się męczę, co chwilę muszę odpoczywać. zwykłe domowe czynności mnie przerastają. nie mówiąc już o tym, jak cholernie tęsknię za zwykłym, normalnym jedzeniem...
* po drugie - przerwy między zębami. przez te przerwy mam wrażenie, że reszta zębów sie powyginała, poobracała. wszystko mi w ustach przeszkadza, wszystko haczy. nie seplenię (opinia mojego faceta i jego ojca - nikt inny mnie od wyrywania jeszcze nie słyszał), ale gdy mówię, język włazi mi w miejsca po zębach. jakie to jest wkurzające...
* po trzecie - rana na ustach (nie wiem, chyba efekt haczenia trójką - tylko to tam przeszkadza) - taka jakby opryszczka - smaruję maścią, ale tylko wyciąga ropę, bólu nie niweluje.
* po czwarte - ekstremalna suchość ust. usta wysychają w ekspresowym tempie, chłoną balsamy jak gąbka wodę (dobrze, że kupiłam 2 zapasowe opakowania Nivea Lip Butter), smaruję co godzinę, a zdarza się, że nawet częściej...
* po piąte - mycie zębów. dla mnie jest w tej chwili wręcz niemożliwe. mam 8 ran, po obydwóch stronach. wykonuję ruchy wymiatające, by ściągnąć osad z jogurtów i zupek, ale i tak nie doczyszczam tego wystarczająco. i wtedy kombinuję z małymi szczoteczkami, wyciorkami, pędzelkami dentystycznymi.
* po szóste - płukanie jamy ustnej. przechylanie głowy w lewo w prawo w przód w tył i na około powoduje dodatkowe zawroty głowy. serio boję się płukać, gdy jestem sama w domu :/
* po siódme - mój strach przed ranami itp. obserwuję, czy coś złego nie dzieje się w miejscach po zębach - niestety wyglada to ohydnie, a mi robi się duszno i ciemno przed oczami. kiedy patrzę na czyjąś ranę, oglądam w internecie itp - jest ok, ale gdy widzę u siebie, mam wrażenie, że zaraz zemdleję.
* po ósme - unikanie kichania. sprzatanie szafy z ciuchami przyprawiło mnie dwa razy po chęć kichnięcia. niestety, muszę tego unikać jak się da. zalecenie lekarza, zalecenie z internetu... dobrze, że pościel jest czysta i miliardy roztoczy nie wywołują u mnie kichania...
i tak pewnie można by jeszcze wymieniać - napewno coś, na co mogłabym jeszcze ponarzekać, by się znalazło. mam chyba zły dzień po prostu. jestem tymi wszystkimi niedogodnościami wręcz zmęczona. a to dopiero w sumie trzeci dzień... gdzie cała reszta, która mnie czeka? napewno jeszcze przynajmniej kilka dni to potrwa. jedyna nadzieja w tym, że się przyzwyczaję.
cieszę się natomiast, że gdyby nie te kilka szczegółów, mogłabym totalnie zapomnieć, jak ciężki zabieg miałam. nie powinnam więc narzekać... cieszy mnie, że w końcu ósemki nie pójdą już ze mną przez resztę życia, skończyło się wygrzebywanie jedzenia z dziury, skończył się ból spowodowany naciskiem ósemki na siódemkę, skończyły się bóle głowy (właśnie zdałam sobie z tego sprawę). przekulam te kilka, może kilkanaście dni. nie mam wyboru.
mam nadzieję, że gdy założę aparat za 1,5 tygodnia, bóle nie wrócą. Damon ponoć redukuje ból do minimum i naprawde na to liczę. nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale byle do końca urlopu...
wtorek, 26 marca 2013
stało się ;)
co do samej ekstrakcji - nic nie pamiętam :D po papierkowej robocie, czyli przeczytaniu zgody, ostrzeżeń o komplikacjach, krótkim wywiadzie dentysty podłączono mnie do maszyny, która dawkowała lek dożylnie... i po pewnym momencie wręcz odleciałam :D obudziłam się w momencie, kiedy pielęgniarka wciskała mi gazy do ust, a ja miałam zakryte oczy czymś różowym. po kilkunastu minutach leżenia i zastanawiania się, kiedy w końcu zaczną coś robić, pielęgniarka w końcu pomogła mi wstać z fotela i ściągnęła śliniaczek :D to oznaczało tylko jedno - zabieg skończony xD
czułam się okropnie przez pierwsze dwie godziny - plułam krwią jak zła (8 ran jednak zrobiło swoje), kręciło mi się w głowie. wzięłam tabletkę przeciwbólową, którą dała mi pielęgniarka (cały blister) i zadzwoniłam do mamy na skype xD rozmawiałam normalnie, gdybym nie była zmęczona i osłabiona (od śniadania nie jadłam nic - zresztą dopiero 12h później napiłam się soku przez rurkę), a ona nie wiedziała o zabiegu, to nie domyśliłaby się, że jeszcze 2h wcześniej spałam na dentystycznym fotelu, gdzie robili mi takie cuda :P nie mam żadnych szwów, doktor pomimo trudnych przypadków uniknął rozcinania dziąseł (cud!!!), a zęby wyciągał w całości (jak on to zrobił, przy dolnych ósemkach, kruszących się od jedzenia i zatopionych w dziąśle, to chyba nigdy się nie dowiem). później się zdrzemnęłam i obudził mnie okropny ból szczeki - jakby mi ktoś obił twarz. wzięłam nurofen, przykładałam chwilę woreczki z lodem... po 20 minutach zapomniałam o bólu :) nie spuchłam wcale i mam nadzieję, że to już nie nastąpi.
teraz tylko już czekam na aparat :) a póki co przez 2 tygodnie będę szczerbatą 'babcią' ;) w międzyczasie chyba zapiszę się na jeszcze jedną wizytę u dentysty - po wyrwaniu piątki, tak jak podejrzewałam, na szóstce ukazały się 2 małe ubytki - wolę je naprawić, zanim ortodonta powie mi, że on nie zamknie takiej szpary i nie założy aparatu, dopóki nie będzie to wyleczone... myślę, że w przyszłym tygodniu umówię się na wizytę.
wkurzają mnie cholernie te szpary - język mi się plącze, włazi tam... masakra... wygląd też nie najciekawszy... ale się zagoi ;) a teraz byle bez komplikacji.
poniedziałek, 25 marca 2013
a buu!!
jeszcze 4 godziny... zaczynam już odliczać, a wraz z odliczaniem narasta mój strach. brzuch z nerwów boli cholernie. dawno mnie tak nie bolał - chyba ostatni raz przy okazji rozmowy kwalifikacyjnej do pracy, chociaż chyba też aż takiego szału nie było. mam nadzieję, że nie będę nic pamiętać, a po powrocie położę się do łóżka, wezmę ketonal, obłożę się na chwilę lodem i po prostu zasnę.
Pierwszy z dwóch wielkich dni.
Zasnęłam szybko, ale budziłam się w nocy kilka razy - ja sama nerwów jako takich nie odczuwam (może trochę), ale moja podświadomość już niestety tak. Wiem napewno, że ten dzień będzie najgorszy, jeśli chodzi o przygotowanie zębów do aparatu. Będę musiała na nowo przyzwyczajać się do szczeki, będę seplenić, znów będzie mnie wkurzać schodzące znieczulenie (tym razem z całych ust). No i lód. Nienawidzę zimna...
Wczoraj wieczorem zauważyłam w ósemce coś dziwnego - jakby dziąsło się do niej wlało i spływało po ściance do środka wprost na miazgę - i dam sobie rękę uciąć, że dzień wcześniej tego nie było. Mam dość tych rewolucji... niech mam to już za sobą, bo pomimo trudności ulga będzie niewyobrażalna...
niedziela, 24 marca 2013
to już jutro...
jak już dojdę do siebie, opiszę, co i jak poszło. mam nadzieję, że przeżyję to lepiej, niż się spodziewam...
do zobaczenia za 8 zębów :)
Nie mogę spać.
Chyba nerwy zaczynają dawać o sobie znać. Ostatni dzień przed zabiegiem.... niewiele ponad 30h ze wszystkimi zębami. Nie wiem, czemu tak to przeżywam. Może dlatego, że ten proces jest nieodwracalny? Zaczynam mieć też wątpliwości, czy dobrze robię... w sumie to każdy by miał. Nie codziennie robi się takie rzeczy...
Mam nadzieję, że chociaż pierwszy tydzień minie jak z bicza, a cały ten ból w moim przypadku nie znajdzie odzwierciedlenia - spodziewam się, że różowo nie będzie, ale może chociaż trochę łagodniej, niż to opisują. ..
sobota, 23 marca 2013
Chlorhexidine gluconate
miał on mi pomóc w bólach - zaczerwienieniach, przygryzieniach. również moje dziąsła wołały o pomoc. w dodatku podczas czytania ulotki przed zakupem wyczytałam, że poleca się wypłukać nim zęby przed zabiegami chirurgicznymi (i nie tylko) w jamie ustnej. wzięłam. jak wrażenia?
pierwsze wrażenie psuje smak. masakra. jeśli ktoś pamięta przedszkolną i szkolną fluoryzację, to tak właśnie to smakuje - i ten smak niestety czuć w ustach jeszcze kilka minut. ja zostaję w łazience jeszcze minutę czy dwie i po prostu tym co chwilę pluję, zamiast taką "smakową" ślinę połykać. później już jest lepiej. powinno płukać się usta przez minutę - ja niestety jestem w stanie to robić może przez 20 sekund, rekordowo pół minuty. chociaż to chyba kwestia przyzwyczajenia. tak samo było z wodą z sola, którą zalecał mi ortodonta - na początku myślałam, że zwymiotuję i płukałam jednym łykiem, a resztę wylewałam - dziś zużywam na noc całą szklankę solanki przed wieczornym myciem zębów ;) mam nadzieję, że z tym płynem będzie tak samo.
czy działa? działa i to nieziemsko. jakiś czas temu miałam obolałe dziąsła od przygryzania - o czym zresztą pisałam. po 2 - 3 użyciach totalnie zapomniałam o tym bólu i nie pamietam o nim do dziś. płyn na kilka dni odstawiłam - w międzyczasie bolączki nie wróciły. zaczęłam go stosować ponownie wczoraj, przed poniedziałkowymi ekstrakcjami i mam zamiar wrócić do niego dzień lub dwa po - oczywiście zapytam dentystę, czy mogę, ale w internecie wyczytałam, że jest zalecany właśnie szczególnie po.
***
ekstrakcje uznaję za początek mojej przemiany. wraz z nimi zacznie się okrutna przymusowa dieta, która mam nadzieję zmniejszy mi żołądek i zapoczątkuje prawdziwą typową dietę, na której powinnam być. czas zrobić listę na jutrzejsze zakupy i przygotować się do urlopu. przez cały czas spędzony w domu zamierzam wziąć się za siebie. może przez pierwsze 2-3 dni nie będę w stanie robić więcej niż podstawowe rzeczy, ale potem mam nadzieję będzie tylko lepiej, więc balsamy, odżywki itp itd w ruch!! wykończę wszystko, co mam w domu do pielęgnacji. chciałabym się też udać do fryzjera, choć nie wiem, czy mi się uda. w każdym bądź razie mam zamiar wrócić do pracy wręcz totalnie odmieniona :)
miałam pisać, ale...
scaling? no niezbyt przyjemne. zimna woda + moje wrażliwe na zimno zęby to żadna przyjemność. do tego to kłucie w dziąsła. miałam wrażenie, że wbija mi skaler daleko od zębów. na szczęście trwało to nie dłużej jak 20 minut. ostatnia minuta to polerka. czytałam dużo, jak to ludziom dziąsła krwawią po skalingu - u mnie nic takiego kompletnie nie ma miejsca - jedyna niedogodność to ból przy mocniejszym dociśnięciu szczoteczki do dziąseł - i to też nie wszędzie. myślałam, że będzie gorzej, a tu niespodzianka :) zresztą użycie opcji "sensitive" w szczoteczce też dużo pomaga.
do ekstrakcji 3 dni - tylko tyle zostało mi, by nacieszyć się pełnym uzębieniem. zaczynam się trochę bać... zaczęłam też czytać o sedacji dożylnej i obejrzałam 1 film na youtube. przynajmniej wiem, jak to mniej więcej wygląda. i mam nadzieję, że później nie będzie tak źle, jak to wszyscy opisują na forach.
póki co nie mogę doczekać się niedzieli - muszę zrobić małe zapasy w kosmetykach (pielęgnacja przede wszystkim - nie byłoby rozsądne niestety wysyłac faceta w razie, gdyby mi czegoś brakło - szczególnie, że ja lubię próbować nowych rzeczy) i przede wszystkim jedzeniu (dieta zupkowo-jogurtowo lodowa... przynajmniej w końcu porządniej schudnę ;) ).
odliczajmy więc...
3... a właściwie 2,5.
wtorek, 19 marca 2013
dwie wiadomości.
mam nadzieję, że jeśli będę musiała to zrobić, to dół będzie mógł poczekać ten powiedzmy miesiąc, a górę mi założy od razu - góra przecież wtedy w niczym nie będzie przeszkadzać.
poniedziałek, 18 marca 2013
Stres :(
Już za kilka godzin będzie wszystko wiadomo... ja chcę już wiedzieć bo umrę z tych nerwów :/
1...
Jeszcze 1 dzień - jutro dowiem się, czy moja szóstka została ocalona. Fakt, który mnie pociesza to to, że nie reaguje już na gryzienie - ból z tego powodu ustał totalnie :) mam nadzieję, że to dobry znak...
Za równy tydzień o tej porze będę się stresować jak rzadko kiedy - a może jak nigdy wcześniej. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek miała jakiś poważny zabieg. 2 tygodnie między wyrwaniem a aparatem będą tragiczne... bez zębów na 2 tygodnie stanę się jak starsza pani - pewnie będę tez pięknie seplenić ;) nie wyobrażam sobie tego wszystkiego... oby nie było tak źle, jak się spodziewam :/
sobota, 16 marca 2013
jeszcze chwila.
muszę pamiętać, by strzelić sobie wszelkie zębowe fotki jeszcze przed ekstrakcją. może zrobię to jeszcze dzisiaj? w sumie nie widzę przeszkód.
moje odchudzanie przez 2 małe 'imprezy' zrobiło mały krok w tył - ale na rowerku nadal jeżdżę i nie zamierzam go porzucać. zresztą został mi niewiele ponad tydzień w miarę normalnego jedzenia - później wszystko, co niedozwolone, pójdzie w odstawkę - wszelkie słodycze przede wszystkim (z lodów nie zrezygnuję), więc teraz jeszcze sobie trochę pozwalam - dziś już jednak koniec - wysuszę włosy i wskakuję na rowerek. mam nadzieję, że po wyrwaniu zębów naprawdę schudnę i że mimo wszystko będę w stanie kontynuować jazdę na rowerku...
środa, 13 marca 2013
leń.
waga spadła - podejrzewam więc, że do ekstrakcji osiągnę cel I. rowerek w użytku, codziennie robię trochę ponad 10km. na początek wystarczy ;) palę ok 200kcal w 20 minut - dla porównania na Wii Fit paliłam te 200 kcal w godzinę, czyli wynik na rowerku naprawdę niezły.
moje zęby zaczynają mnie martwić. czuję dziwny ból podczas jedzenia w okolicach między piątką a ósemką (tam, gdzie to ostatnie kanałowe) - mam nadzieję, że to nie jest oznaka tego, że zęba trzeba wyrwać :( dowiem się za mniej niż tydzień, ale zaczęłam się denerwować... naprawdę wolałabym się nie dowiedzieć, że wywaliłam 850 euro w błoto...
wtorek, 12 marca 2013
szczoteczka:
pierwsze przyłożenie do zebów przypomniało mi dwięki wizyty w gabinecie dentystycznym ;) bziuuum bziuuuum - taki dźwięk pierwszej czynności w gabinecie zaraz po znieczuleniu :P nie wiem, jak to się nazywa. końcówka ProResults nie jest specjalnie dobra - nie doczyściła niestety zębów. wymieniłam ją na końcówkę Diamond Clean (mam 4 w zestawie, były dołączone) - i tu cud!! zęby czyste jak łza, co więcej, usunęło nawet troszkę kamienia! mam dwa zęby, na których kamień jest okrutnie widoczny - po pierwszym użyciu przeżylam szok, gdy zauważyłam, że jest go dużo mniej :) po drugim myciu niewiele się zmieniło - i raczej nie usunie kamienia do końca ani lepiej niż dentysta, ale to znak, że czyści zęby cholernie dobrze i że uniknę kolejnego czyszczenia :) i wydawania na to 70 euro.
podczas mycia program automatycznie jest ustawiony na 2 minuty - 4 razy po 30 sekund, oddzielone sygnałem. jeśli przerwie się mycie, program jest kontynuowany - nie zaczyna sie od nowa, więc ciągłość mycia nie jest konieczna, jeśli chce się wypluć ślinę (a tej zbiera się okrutnie dużo) czy przepłukać w międzyczasie usta wodą.
jedynym minusem jest to, że jeśli otworzy się buzię szerzej, szczoteczka rozbryzguje pastę... lustro gotowe do czyszczenia :) tak że lepiej unikać otwierania buzi, szczególnie trzeba uważać, jeśli chce się umyć zęby przednie. podejrzewam, że w końcu się wprawię ;)
podsumowanie - zadowolenie niesamowite :)
airfloss:
ciśnienie jest duże. pierwsze użycie skończyło się pluciem krwią, która wypływała spomiędzy zębów. cóż, ciśnienie robi swoje. producent gwarantuje jednak, ze to przejdzie w przeciągu 2 tygodni, a dziąsła poprawią swoją kondycję. oj, liczę na to :) użycie flossera nie jest bolesne. ja jednak przy każdym "strzale" przymykałam oczy :D mam nadzieję, że to też mi przejdzie :) nie jestem w stanie wypowiedzieć się, czy takie wodne nitkowanie rzeczywiście trwa ma 60 sekund - ja robiłam pierwsze próby, zwolnione tempo, uważanie itp więc potrwało to trochę dłużej - rzeczywiście jednak, gdy nauczę się obsługi, to pewnie potrwa to nawet krócej.
podsumowanie - póki co jestem bardzo zadowolona :)
7 dni do sprawdzenia szóstki, 9 dni do czyszczenia zębów, 13 dni do ekstrakcji, 27 dni do aparatu... nie mogę się doczekać...
poniedziałek, 11 marca 2013
Zęby zaczęły boleć.
Wspaniale. Dziwne tylko, że to górna dwójka i trójka, jakby he coś naciskało... Ósemki nawet nie chcę wspominać, bo tego mogłam się spodziewać. Byle do wyrwania...
niedziela, 10 marca 2013
no i mam :)
piątek, 8 marca 2013
czas ruszyć z kopyta!!
mam też problem, bo zauważyłam próchnicę pomiędzy górną lewą piątką i szóstką. piątka pójdzie w odstawkę - może dlatego dentyści do tej pory jej jeszcze nie ruszyli. odsłoni się szóstka i wtedy zobaczymy, czy trzeba leczyć. pewnie tak, mam jednak nadzieję, że ubytek nie jest poważny... gdy pójdę na scaling i polerowanie, zapytam dentystki, co z tym zrobimy.
czwartek, 7 marca 2013
wkurza mnie policzek!! + 25kg...
dziś odejdę trochę od tematu zębów. niestety, zęby w moim wyglądzie nie są jedyną moją wadą. od bycia totalnie szczęśliwą dzieli mnie również 25 kilogramów. w momencie przyjazdu do Irlandii ważyłam o około 20 kilo mniej. ostatnio byłam zmuszona ściągnąć nawet pierścionek zaręczynowy - palec spuchł i nagromadziła się dookoła woda. zęby wyprostuję u lekarza, ale operacji odsysania tłuszczu już się nie poddam, więc muszę zrobic coś z tym sama. dziś zarezerwowałam rowerek stacjonarny (kiedyś uwielbiałam na nim jeździć! nawet po 3h dziennie, co pozwoliło mi zrzucić ok 12kg w 3-4 miesiące... potem wyjechałam do Irlandii i nie mogłam go ze sobą zabrać). odbiorę go dziś lub jutro. zacznę też dietę (póki co - na własną rękę, potem dostosowaną do trybu po ekstrakcjach, a na końcu - do aparatu). mam nadzieję, że co jakiś czas na zębowym blog będę mogła też wspomnieć o efektach odchudzania :)
pewne jest też, że w momencie założenia aparatu zmienię wystrój bloga i jego adres tak, by pasował do treści - a może nawet prowadzenie go połączę z informacjami o moich postępach w odchudzaniu i ogólną swoją metamorfozą. nie samymi zębami człowiek żyje ;) tak, tak... być może metamorfozę bloga zacznę już niebawem :) w końcu aparat był tylko początkiem walki o siebie...
środa, 6 marca 2013
uff :)
złożyłam wczoraj w pracy wszelkie podania o urlop i konkretne zmiany, by móc wszystko załatwić w terminie. napisałam wszędzie, po co to wszystko (łącznie z ekstrakcjami i założeniem aparatu). mam nadzieję, że nie zrobią mi żadnych problemów. w sumie nie powinni, oby tylko zrozumieli powagę sytuacji. dziś również wyciągnęliśmy pieniądze z konta - czyli już mam w rękach kwotę przeznaczoną na rozpoczęcie przygody z aparatem. wszystko jest dopięte na ostatni guzik :) zostało odliczanie :) nie mogę się doczekać kwietnia... wiem, że to znowu przyniesie ból, ale ja naprawdę nie mogę się doczekać...
poniedziałek, 4 marca 2013
delikatna zmiana planów...
17 dni do scale&polish
21 dni do ekstrakcji
35 dni do aparatu
coraz bliżej, coraz bliżej...
I hate nights...
Nienawidzę nocy i momentu zasypiania. Walka z bólem jest wtedy najtrudniejsza... a że nic na niego nie działa (jedynie amol daje trochę ulgi), tym gorzej...
niedziela, 3 marca 2013
szczękościsku ciąg dalszy...
chyba wybiorę się jednak jutro do tej kliniki i zapytam, czy mogą mi coś pomóc, bo to się ciągnie już tydzień... ból zęba ustaje, dziąsła bolą coraz mniej, mogę już w miarę normalnie jeść - a żuchwa nadal sprawia problemy :/ to chyba niezbyt normalne...
piątek, 1 marca 2013
nowy terminarz :)
25 marca - usuwanie zębów w sedacji
8 kwietnia - aparat!! :)
yes yes yes!!
dziąsło nadal boli - chociaż dzisiaj pomagał już żel, który mam do smarowania chorobowo zmienionych miejsc. no i panadol, chociaż chyba muszę wybrać się do apteki po aspirynę - ponoć na stany zapalne itp pomaga lepiej niż panadol czy nurofen... zastanawiam się, czy nie pójść jutro do tej kliniki i nie zapytać, co złagodzi taki ból i czy to w ogóle normalne... nie zaszkodzi, może dadzą mi coś na to. jutro też jadę do ortodonty przenieść datę wizyty i do dentysty zapisać się na tzw scale and polish. przygotowania więc w końcu idą pełną parą :) ogólnie kamień z serca niesamowity...
Archiwum bloga
-
▼
2013
(100)
-
▼
marca
(26)
- dzień 5 po ekstrakcjach.
- 4 dzień... i depresja poekstrakcyjna.
- zaczyna mnie to męczyć...
- stało się ;)
- a buu!!
- Pierwszy z dwóch wielkich dni.
- to już jutro...
- Nie mogę spać.
- Chlorhexidine gluconate
- miałam pisać, ale...
- dwie wiadomości.
- Stres :(
- 1...
- jeszcze chwila.
- leń.
- No to juz po pierwszych wrażeniach :P szczoteczka...
- Zęby zaczęły boleć.
- no i mam :)
- czas ruszyć z kopyta!!
- wkurza mnie policzek!! + 25kg...
- uff :)
- delikatna zmiana planów...
- I hate nights...
- szczękościsku ciąg dalszy...
- nowy terminarz :)
- yes yes yes!!
-
▼
marca
(26)